niedziela, 16 października 2011

Autor: Karol

Na żywo z Domu Duchów

Wielkimi krokami zbliża się trzecia część serii „Paranormal Activity” – horroru, którego wielki sukces nie przestaje mnie zadziwiać. Jako, że po raz kolejny będziemy mieli okazję poprzyglądać się statycznym kadrom i samo-otwierającym się drzwiom, warto przypomnieć w tym miejscu, że nie jest to pierwsza produkcja, która w taki sposób o nawiedzeniu opowiada. Na wiele lat przed filmem Peliego telewizja BBC stworzyła bowiem coś, co swoją siłą i efektownością można spokojnie porównać do „Wojny Światów” według Orsona Wellesa…



Na Halloween 1992 roku BBC przygotowało dla swoich widzów niezwykłą atrakcję: relację „na żywo” z nawiedzonego domu, realizację przedsięwzięcia powierzając swoim najznakomitszym gwiazdom. Na prośbę zaniepokojonej rodziny – samotnej matki wychowującej dwie małe córki – na miejsce przyjeżdża Sarah Greene – wiecznie uśmiechnięta i pełna entuzjazmu prowadząca znana z licznych programów rozrywkowych. W specjalnie przygotowanym studiu jej wizytę obserwuje i na bieżąco komentuje Michael Parkinson, jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy brytyjskiej telewizji lat 80-tych i 90-tych. Podczas gdy Sarah poznaje złowrogi dom, na zewnątrz kolejny dziennikarz rozmawia z mieszkańcami osiedla, a Parkinson w studio powołuje się na autorytety z dziedziny psychologii, bada miejskie legendy i przypomina widzom o linii, na którą można dzwonić, jeśli słyszało się o jakieś plotki na temat domu i jego poprzednich mieszkańców. Wkrótce w domu zaczynają się dziać dziwne, niewyjaśnione rzeczy, a zdezorientowana dziennikarka dzielnie odnotowuje wszystkie nietypowe wydarzenia.

Oczywiście jak łatwo można się domyślić – „Ghostwatch” to fikcja. Nie wiedziała tego jednak większość brytyjskich widzów, którzy szybko dali się ponieść realistycznej konwencji widowiska. Nie obyło się bez kontrowersji, pełnych przerażenia telefonów od publiczności i krytyki ze strony mediów. Nie trudno jednak się publice dziwić, bo BBC odwaliło kawał dobrej roboty, aby nadać całości bardzo realny wygląd. Autentyczni prowadzący z BBC, potraktowanie tematu „na serio”, rozmowy ze specjalistami, czy wreszcie wizyty w samym domu nakręcone są w sugestywny, zadziwiająco realistyczny sposób. To nie jest groza na zasadzie „zawodzeń i dzwoniących łańcuchów”; twórcy znakomicie budują napięcie, tworzą wiarygodną i zadziwiająco spójną historię (z której pan Peli od „Paranormal Activity” co nieco sobie pożyczył), a wszelkie sceny grozy są tu zadziwiająco taktowne i aż trudno uwierzyć, że produkcja ma już niemal dwadzieścia lat. I choć „Ghostwatch” nie straszy tak, jak to zapewne robiła w dniu premiery (autentycznie zazdroszczę wszystkim małoletnim widzom tego niezwykłego show, bo to musiało być magiczne – i nieco traumatyczne - przeżycie), jednak ilością ciekawych pomysłów, tworzenia atmosfery napięcia, w większości przekonującym aktorstwem (głównie od fantastycznej Sary Greene, której narastająca groza sytuacją jest wygrana perfekcyjnie) oraz – przede wszystkim – kreacją postaci Pipesa: niby-ducha, istoty silnej i niepokojącej, która nie raz przemyka gdzieś w tle, wzbudzając zwątpienie widza: widziałem coś czy nie?

I pozostaje tylko żałować, że nikt w podobne eksperymenty telewizyjne nie bawi się dzisiaj. Tymczasem „Ghostwatch” mimo lat trzyma się zadziwiająco dobrze, wciąż będąc produkcją świeżą i ciekawą, wywołującą autentyczny dreszcz i intrygującą swoją realistyczną formą. Całość można obejrzeć na Youtubie, do czego gorąco zachęcam, bo to nie tylko kawał niezłego kina grozy, ale przede wszystkim ciekawy epizod z historii telewizji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najpopularniejsze posty Fetyszystów