Naziści jacy byli, każdy wie. Źli, źli i jeszcze gorsi. Nawet dziś, prawie 70 lat od zakończenia II Wojny Światowej, malowanie / tatuowanie swastyki, wyciąganie (w jakimkolwiek kontekście) ręki w charakterystycznym geście, tudzież samobójcze deklaracje zrozumienia (a nawet troszkę współczucia) dla wodza III Rzeszy – w wykonaniu czy to szarych obywateli, czy artystów czy celebrytów, nie mają racji bytu, miażdżone bezlitośnie przez opinię publiczną. Nie ma robienia sobie jaj z Holocaustu i powitania Heil Hitler. Jedyną oazą popkultury (poza grami komputerowymi), gdzie nazistów wciąż się bezkarnie, czy to w dramacie, horrorze czy komedii, eksploruje / parodiuje (ale nigdy nie gloryfikuje) zdaje się być film. I właśnie wielkimi krokami, w rytm marszu niemieckich oddziałów podczas parady, zbliża się film, w którym naziści powracają silni jak nigdy przedtem...
Nadchodzą naziści z Księżyca!