wtorek, 11 października 2011

Autor: Anonimowy

Mroczny Rycerz Powstaje. Ale czy zdoła?

Do premiery epickiego zwieńczenia sagi o Mrocznym Rycerzu pozostał niecały rok, ale już dziś  znajdujemy się w posiadaniu dużej ilości informacji na temat najnowszego filmu Nolana. Komercyjny sukces Mrocznego Rycerza oraz kultowa rola Heatha Ledgera, teoretycznie zawiesiły kontynuacji poprzeczkę bardzo wysoko. Piszę "teoretycznie", gdyż moje stanowisko na temat poprzedniej odsłony dalekie jest od składania pokłonów i bicia braw. Moim zdaniem nolanowski quasi-realizm zjadł swój własny ogon, Batman ponownie wrócił do roli bohatera drugoplanowego, a mądrości wygłaszane przez większość postaci równać się mogą jedynie z kwestiami Optimusa Prime'a z Transformers, czy Aleksandra z filmu Olivera Stone'a. The Dark Knight mocno podkopał autorytet Begins, który z taką konsekwencją budował Nolan w swoim pierwszym obrazie o Nietoperzu.


Nie chciałbym być źle zrozumiany, gdyż uważam Mrocznego Rycerza za dobry film rozrywkowy. Zwracam jedynie uwagę, że jest to pozycja pełna koncepcyjnych niekonsekwencji, źle prowadzonych postaci (Batman, Two-Face), z katastrofalną końcówką, które składają się na film nie tylko ustępujący Początkowi, ale stwarzający  w dodatku duże problemy w podjęciu kontynuacji. Konwencja - tutaj wyraźnie widać, że pomysł Nolana na Batmana na dłuższą metę się nie sprawdza. O ile jeszcze zabijaka z azjatyckich gór, popaprany psychiatra, czy odpicowany Joker bardzo dobrze się przyjęli, tak facet z pizzą na lewej stronie twarzy już nie. Na potrzeby trzeciej części scenarzyści w osobach Chrisa i jego brata, wprowadzają na scenę Bane'a i Catwoman. Bohaterka kreowana przez Anne Hathway została poturbowana niemiłosiernie, co szerokim echem odbiło się w sieci po publikacji zdjęć z wizerunkiem kotki. Panienka w okularach przeciwsłonecznych dumnie dosiadająca swój motocykl, ma tyle wspólnego ze swoim komiksowym pierwowzorem, co Rysiek z Klanu z Johnnym Deppem. Pod względem genezy i tego, co może zaoferować tej historii, Bane wypada bardzo dobrze. Nie mogę się jednak doczekać od Nolana odpowiedzi, dlaczego diablo inteligentny zabijaka o twarzy Toma Hardy'ego paraduje po ulicach i szpitalu w masce podrzędnego wrestlera i płaszczu z lumpeksu...


Inną bardzo istotną kwestią jest to, jak reżyser potraktuje tytułowego bohatera. Od czasu pierwszego Batmana Tima Burtona, w centrum uwagi  znajdowali się zawsze antagoniści. Jack Nicholson, Danny DeVito, Michelle Pfeiffer, zgraja przebierańców z filmów Schumachera... Tak naprawdę dopiero w Batman Begins Człowiek-Nietoperz otrzymał swój film. Doskonale pamiętam słowa twórcy Memento jeszcze przed premierą pierwszej części, w których Brytyjczyk otwarcie krytykował Burtona i Schumachera za takie potraktowanie najważniejszej postaci. W Mrocznym Rycerzu popełnij jednak ten sam grzech, a w The Dark Knight Rises może być podobnie. Bane, Catwoman, Gordon na szpitalnym łóżku, mówi się o wizytach na planie Cilliana Murphy'ego (Scarecrow) oraz Liama Neesona (Ra's al Ghul) - jeśli rzeczywiście ma być to film o BATMANIE, to Nolan będzie się musiał zdrowo nagimnastykować. Ale cóż, sam sobie tego piwa nawarzył...

8 komentarzy:

  1. dość surowa ocena TDK. Nie znam komiksów, więc mam gdzieś wierność słowu i obrazkom, ale za to wiem jedno: TDK to świetne kino, udanie łączące komiksowość z rasowym kinem akcji. Perfekcyjnie zrealizowane, znakomicie zagrane i ze scenariuszem, w którym laik, taki jak ja, nie wyczai jakiś niekonsekwencji. Źle poprowadzone postaci? Tutaj mam dużo wątpliwości, bo i Batman, i Two-Face są poprowadzone adekwatnie do tej, w sumie banalnej, historii.

    Oczywiście nie jest to poziom "Watchmen", ale film Snydera traktuję jako wzór kina komiksowego (tutaj podobnie - mam gdzieś jakość adaptacji, choć komiksy czytałem)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że i tak byłem dość delikatny dla TDK :) Polecam reckę Mentala z naszego serwisu - facet trafił w sedno, wypunktował jak należy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cenię słowną ekwilibrystykę Mentala i z pewnymi argumentami jak najbardziej się zgadzam (bo TDK ma wady), jednak ani podczas pierwszego seansu, ani podczas drugiego nic mnie nie bolało, nie uwierało, nie irytowało. Po prostu.

    Treściwe argumenty esensjowatych tetryków też są niezłe:
    http://esensja.pl/film/filmy/obiekt.html?rodzaj_obiektu=1&idobiektu=2978

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudze chwalicie, swego nie znacie - Biegacie po esensjach, a nikt nie pamięta jak krwawo z realizmem Mrocznego rycerza rozprawił się Dux w 50 prawdach (co niemal przypłacił życiem ;)
    http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_mroczny_rycerz.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Tetryków chyba trochę poniosło :).

    OdpowiedzUsuń
  6. "Tetryków chyba trochę poniosło :)"

    Powiem więcej - poniosło ich kurewsko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze, to czy w TDK było za mało Batmana w Batmanie to sprawa mocno dyskusyjna. Osobiście się z tym nie zgadzam. Prawda, działo się w tym filmie więcej, a główny bohater dzielił czas ekranowy z większą ilością postaci i wątków. Jednak gacek był osią fabuły na którym wszystko się opierało, a cała zawierucha w Gotham, była wynikiem decyzji Wayne'a. Z tą krytyką Burtona i Schumachera przez Nolana, również bym nie przesadzał. Reżyser jedynie wspomniał kiedyś, że Batmanowi przydałoby się ukazanie jego motywów i genezy, co też przedstawił. Nie widzę więc problemu w tym, że sequel opowiada o konsekwencjach tej genezy i paru szalonych dniach z życia Gotham.

    Tak jak Des, nie podzielam Twoich zarzutów co do reszty filmu, jak sposób prowadzenia postaci, czy też końcowych sekwencji filmu, które wprawdzie obejmowały zalatującą myszką przemowę Gordona, lecz pozatym w dynamiczny i emocjonujący sposób rozładowały napięcie które Nolan, tak sprawnie budował przez dwie godziny. Nie widzę też żadnego "autorytetu" Begins, który TDK miałby rzekomo podważyć.

    Większość "koncepcyjnych niekonsekwencji" pochodzi raczej od wypaczonego postrzegania Nolanowskiego realizmu, który tak naprawdę jest jedynie zwykłą stylizacją. To nadal kino superbohaterskie. Elementy scenariusza które niektórzy uważają za przegięcia, w normalnym filmie rozrywkowym przeszłyby zupełnie bez echa.
    Nie wspominając też o tym, że sporo z tych zarzutów, jest zupełnie nie trafionych, jak choćby 50 prawd Duxa, które były już wielokrotnie podważane. Również wspomniana wyżej recenzja Mentala, w moim uznaniu prezentuje zupełnie nietrafione podejście do filmu. Tak często jak Mentalowi zdarza się błysnąć, tak często jego, nie ukrywajmy -specyficzne i selektywne podejście do filmów- potrafi wiele świetnych obrazów przedstawić w niesprawiedliwym, negatywnym świetle, wypaczając ich plusy.


    Still, having said all that, zgadzam się co do tego, że atmosfera TDKR zapowiada się na nieco zatłoczoną. Każdy z dotychczasowych filmów miał swój bardzo wyraźny theme, który Nolan świetnie wykorzystał. Begins był klasyczną, komiksową opowieścią od zera do bohatera, a Dark Knight, sagą Gotham, z shenanigans najsłynniejszego gackowego przeciwnika. Rises, na razie nie przejawia jakiegoś wyraźnego motywu przewodniego, a wątków i postaci jest tam od zatrzęsienia. Nie zostaje nic innego jak zarzucić banałem: "ocenimy po premierze". Nie podchodził bym jednak z góry krytycznie do Nolanowskiej wizji, na podstawie np. jednej nieszczęśliwej fotki Catwoman, zwłaszcza że od tamtej pory pojawiło się więcej informacji, w świetle których wypada lepiej. A kurtka Bane'a jest zajebista:)(i jak się okazuje, zgodna z komiksowym oryginałem). Z drugiej strony nie będę też z góry przyjmował 100% założenia w stylu: "In Nolan We Trust", bo z takiego myślenia nigdy nic dobrego nie wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boję się że ten nowy Batman to będzie jakieś gówno straszne o.O, a przecież w "The Dark Knight" Nolan zrobił coś fantastycznego: sprawił że miliony ludzi uwierzyło, że facet nakładający sobie na twarz makijaż jest niebezpiecznym psychopatą, który lubi patrzeć kiedy płonie świat. Co więcej, sprawił że widzowie uwierzyli iż tego wymalowanego gościa chce złapać inny facet, który przebiera się za nietoperza.

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów