czwartek, 8 września 2011

Autor: tomashec

Samo zło i niedobro!

Tym razem będzie o czymś co należy omijać szerokim łukiem. Bo ileż można zachwalać i polecać, od czasu do czasu należy zwyczajnie w świecie przestrzec, co też niniejszym czynię. Do tej pory funkcjonowania bloga, nie było ku temu specjalnie okazji, ale teraz, po obejrzeniu poniższego zwiastuna, moje wewnętrzne ja zobowiązało mnie do krzyknięcia: UWAGA, SPIEPRZAJCIE OD TEGO JAK NAJDALEJ! Rzecz dotyczy kolejnej, dziewiątej już, odsłony cyklu horrorów z 23-letnim stażem. Nosi ona tytuł "Hellraiser: Revelations".


W gruncie rzeczy to jestem człowiekiem tolerancyjnym. W kwestiach filmowych również. Przymykam oko na wiele rzeczy, łaskawiej oceniam to co zobaczę, jednak ostatnio mnie ruszyło. To co zobaczyłem, nie kwalifikuje się do łagodniejszego potraktowania. A o co chodzi? Studio Dimension Films, specjalizujące się w wypuszczaniu na rynek kolejnych sequeli znanych horrorów, przeszło samo siebie. Wyprodukowało wzmiankowany wyżej tytuł za (jak wieść niesie) 300 tys. dolców. Dla niewtajemniczonych standard filmów "straight to video" (czyli z pominięciem dystrybucji kinowej) to jakieś 3-10 mln dolarów. Skąd taki mikroskopijny budżet? Otóż, film powstał tylko po to by zachować prawa do serii (od jakiegoś czasu mówi się o wysokobudżetowym remake'u pierwszej części i rebootcie serii). Oczywiście, mały budżet nie może i nie jest tu zarzutem, ale do takiej produkcji potrzebny jest chociaż pomysł, który przysłoni warstwę realizacyjną. Niestety, katując się ostatnio trailerem dziewiątego Hellraisera doszedłem do wniosku, że taka sytuacja nie będzie mieć miejsca. Wiem, że ostatnie filmy z tej serii pozostawiały wiele do życzenia, sporo odstawały poziomem od pierwszych trzech filmów, ale przy najnowszej odsłonie przygód Pinheada i spółki, jawią się jak conajmniej znakomite, wciągające widowiska. Zwiastun "Hellraiser: Revelations", które na Wasze nieszczęście poniżej prezentuję, zapowiada prawdziwe ścierwo filmowe, którego długo nie zapomnicie. Wygląda, jak wydalone i zmielone fekalia celuloidowe, które nigdy nie powinny były zostać zarejestrowane na taśmie filmowej/zapisane w formie cyfrowej, z szacunku dla widzów. Co więcej, w roli legendarnego Pinheada, po raz pierwszy nie pojawia się Doug Bradley (chyba facet czuł co się święci). To, nie przymierzając, tak jakby The Rolling Stones grali koncert bez Micka Jaggera. Koszmarek, który nie miał prawa powstać, wyglądający jak zrealizowany w dwa dni amatorski (z całym szacunkiem dla filmowców-amatorów) wyrób filmopodobny. O produkcji nie omieszkał wypowiedzieć się pomysłodawca całego cyklu Hellraiser, Clive Barker, który po obejrzeniu "Hellraiser: Revelations" stanowczo odciął się od produkcji. Pozwólcie, że zacytuję tego przesympatycznego człowieka: "Jeśli oni (twórcy - przyp. red.) uważają, że to pochodzi z mojego umysłu - kłamią. To nawet nie pochodzi z mojej dupy".
I tym sympatycznym akcentem NIE zapraszam Was na seans:



PS. Chodzą słuchy, że identyczna sytuacja dotyczy serii "Children Of The Corn" i ostatniej części z podtytułem "Genesis".

5 komentarzy:

  1. Ba. A swojego czasu Dimension Films obiecywało gruszki na wierzbie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak na poważnie, czy zwykła low-budget amatorka z "profesjonalnym" trailerem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na poważnie - wyimek z recenzji zamieszczonej w portau Dread Central: "I feel like someone just shit in my eye sockets while fisting my favorite kitten with handful of sharpened pencils."

    OdpowiedzUsuń
  4. ale podobno dalej są plany zrimejkowania jedynki.

    OdpowiedzUsuń
  5. ah, dopiero teraz doczytałem cały wpis, mea culpa :)

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów