piątek, 2 września 2011

Autor: Rafał Donica

„Bracia Klitschko”, czyli o dwóch takich…

Kino z zadziwiającą regularnością sięga po tematykę bokserską, w dodatku prawie za każdym razem sukces filmu przekłada się na złoto w postaci Oscara (albo prawie): „Ali” 2001 (2 nominacje), „Za wszelką cenę” 2004 (7 nominacji, 3 statuetki), „Rocky Balboa” 2005 (tu akurat bez, ale film całkiem niezły), „Człowiek ringu” 2006 (3 nominacje), „The Fighter” (7 nominacji, 2 Oscary). Wymieniłem tylko tytuły z ostatnich jedenastu lat. Należy też wspomnieć te starsze i w większości klasyczne: „Rocky” (10 nominacji, 3 statuetki), „Wściekły byk” (8 nominacji, 2 statuetki), „Huragan” (1 nominacja), czy zapomniany nieco „Champion” (6 nominacji, 1 Oscar) z 1949 roku z Kirkiem Douglasem. Coś dużo tych nominacji i Oscarów, biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie wyżej wymienione tytuły traktują o boksie, czyli w świadomości zbiorowej prostackim, choć usankcjonowanym przepisami, mordobiciu, a nie o dramacie niewidomej nauczycielki, wyławiającej dziecko z kąpieli...

Jak widać na powyższych przykładach, Akademia lubi ringowe historie upadków i wzlotów (lub odwrotnie), lubi pnących się po szczeblach kariery fighterów. Ale docenia tylko te filmy bokserskie, które łączą świetnie zrealizowane (choreografia, zdjęcia, montaż, dynamika) pojedynki, z bardzo dobrze zbudowaną dramaturgią i bardzo dobrym aktorstwem – słowem, filmy brutalne, widowiskowe, poruszające i inteligentne zarazem. Dokładnie tacy są bracia Klitschko, jedyni bokserzy w historii tej dyscypliny, którzy poza posiadaniem pasów mistrzowskich najważniejszych federacji, mają też tytuły doktorskie i udzielają się w polityce. Są ewenementem w świecie boksu, nie tylko dlatego, że obydwaj panują od lat na światowych ringach. Wyróżniają się z tłumu zawodowców posturą (obydwaj mierzą w okolicach 2 metrów), ale nie przypominają Wałujewa (który do jednego ze zdjęć pozował goląc się siekierą), nie przypominają też innych zawodowców, bo są przystojni, a w miejscu nosa wciąż mają nos, a nie bulwę. W ich ciałach skumulowały się wszystkie atuty najlepszych bokserów świata – siła, masa, szybkość, zasięg ramion, wzrost, inteligencja, mocna psychika i opanowanie w ringu. I właśnie o nich powstał dokument pod tytułem „Klitschko”, który 8 września 2011 zadebiutuje jednocześnie w polskich kinach i na DVD.


Osobiście, pomimo tego, że nie jestem fanem F1, wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem filmu „Senna” - dokumentu o życiu, karierze i śmierci nieodżałowanego brazylijskiego mistrza kierownicy. I, choć jestem fanem boksu, wątpię, żeby „Klitschko” dał mi takie emocje i wzruszenia, jakich dostarczyły niektóre ze scen z udziałem Ayrtona S. Bracia Klitschko po pierwsze żyją, po drugie wciąż są czynni zawodowo, wiec film o nich będzie się oglądać nie jak nostalgiczne wspomnienie o czasach i ludziach, którzy przeminęli, a raczej jak reportaż z pola bitwy.

Ale dokument o ukraińskich pięściarzach bez dwóch zdań dostarczy niezapomnianych wrażeń i podniesie poziom adrenaliny wszystkim miłośnikom boksu (niemiłośnikom może też), wszak kamera ma towarzyszyć Vitalijowi i Wladimirowi podczas treningów, sparingów i oczywiście walk, zaglądać za wszelkie kulisy. Będzie też bez wątpienia trochę wzruszeń, bo dokument przedstawi trudną drogę braci na bokserski szczyt, nieliczne porażki, a także ukaże ich podczas życia na łonie rodziny. Ciekawe, czy film wspomni o przysiędze, jaką bracia złożyli ponoć wiele lat temu swojej matce (do której mają zwyczaj dzwonić zaraz po walce, żeby powiedzieć „kocham cię”), że nigdy, za żadne pieniądze nie skrzyżują rękawic ze sobą.


A tak Alberta pobił

Trochę szkoda, że twórcy „Klitschko” nie poczekali z ukończeniem dokumentu na walkę Adamek vs. Klitschko, która mogłaby stanowić dodatkowy segment tego dobrze zapowiadającego się dokumentu. Pewnie chcieli kuć żelazo póki gorące, a gorący okres tuż przed walką stulecia, sprzyja promocji filmu. Z drugiej strony, może obóz Ukraińca bierze jednak pod uwagę możliwość porażki Vitalija, która mogłaby nieco zepsuć zakończenie filmu? Tak czy inaczej, starszy Klitschko (pogromca naszego Alberta i być może przyszły pogromca Adamka – oby nie!) nieuchronnie zbliża się do końca kariery. Ma już 40 lat, więc lada dzień (być może po walce z Adamkiem) odwiesi rękawice na kołek. Jeśli tego nie zrobi, w końcu przegra, jak przegrywali najwięksi mistrzowie, którzy nie wiedzieli „kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Baty na finiszu kariery dostawał sam Muhammad Ali, a Mike Tyson został w końcu rozgromiony przez Lennoxa Lewisa. Jeśli Klitschko nie zrezygnuje w odpowiedniej chwili, prędzej czy później pokona go młodszy przeciwnik, któremu pomoże podeszły, jak na boksera, wiek Vitalija.

Ostatni kwartał 2011 roku zapowiada się baaardzo boksersko. Poza rzeczonymi dokumentem i walką, w październiku czeka nas premiera filmu „Real Steel” (opisywanego przeze mnie na blogu KMF kilka dni temu), a w listopadzie (choć może uda się ciut wcześniej) na stronie FILM.ORG.PL opublikujemy wyniki naszego wielkiego plebiscytu na Najlepsze Filmy Bokserskie.

6 komentarzy:

  1. Heh, ubiegłeś mnie Dux z tym wpisem, właśnie dziś zauważyłem, że w ogóle taki film będzie miał premierę! A co do Kliczków. Kują żelazo póki gorące, film z pewnością obejrzę, ale tak jak Ty, myślę, że to nie będzie ta klasa co "Senna" (świetnie, że Ci się podobał). Poza tym obawiam się, że skoro to niemiecki film, będzie "kwadratowo i topornie".

    OdpowiedzUsuń
  2. ... a wszystkie dialogi będą brzmieć jak rozkaz rozstrzelania ;). Tak w ogóle, to odkąd obejrzałem "Sennę", nosiłem się z zamiarem zrobienia o owym dokumencie wpisu na bloga, ale jakoś nie mogłem się zebrać, tzn. nie miałem pomysłu tak naprawdę jak to ugryźć, aż w końcu dostałem wczoraj info od Vivarto, że 8 września do kin wchodzi i na DVD wychodzi (hmm, tu wchodzi, a tam wychodzi, dziwne ;) dokument "Bracia Klitschko", a ten temat już umiałem ugryźć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kliczki rządzą w wadze ciężkiej tylko dlatego, że reszta jest miałka, a co drugi ciężki to porządnie najedzony cruiser ostatnimi czasy.

    Bokserzy przełomu lat 80/90 - Tyson, Bowe, Lewis, Holyfield... To byli prawdziwi ciężcy :)

    Kliczki nie miałyby szans z którymkolwiek z nich w swoim prime...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Klitschko"? Po co zapisywać słowiańskie nazwisko po "angielsku"? Nie można było napisać "Kliczko"? :-\

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bracia Klitschko" to oficjalny POLSKI tytuł dokumentu, o którym wspominam. Tak naprawdę, żeby nie obrazić boksera, ani jego rodziny, powinno się chyba pisać Віталій Кличко - bo tak się naprawdę nazywa ;). Według niektórych źródeł, po polsku powinno być KŁYCZKO, zatem mając do wyboru Кличко, Kliczko, Kłyczko i Klitschko, wybrałem najbezpieczniejszy wariant. Nie uważam tym samym żebym popełnił jakieś faux pas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, skoro w Polsce za obowiązujące przyjmuje się tłumaczenia tytułów w rodzaju "Wirujący seks" czy "Bohater ostatniej akcji", to i ten trzeba będzie przeboleć. Ale i tak uważam, że to bez sensu.

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów