czwartek, 24 listopada 2011

Autor: Rafał Donica

Złote Natasze rozdane!

Moje recenzje, oprócz publikowanych na FILM.ORG.PL, od półtora roku znajdują także miejsce na łamach FILMu. Jako recenzent rzeczonego miesięcznika, otrzymałem dwuosobowe zaproszenie na Galę wręczenia Złotych Kaczek za sezon 2010/2011, które odbyło się 22 listopada w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Większość z Was widziała zapewne galę w TVP1, ograniczę się więc do opisania tego, czego w telewizji nie było widać i jak to wygląda od środka, z perspektywy uczestnika gali. Na rozgrzewkę nasze zdjęcie na czerwonym dywanie:


Na miejsce przybyliśmy z małżonką o godzinie 19:25 (zaproszenia były na godz. 20:00). Skierowaliśmy kroki w kierunku czerwonego dywanu (wejście A) i ustawiliśmy się z niewielką grupką ludzi przed wejściem pilnowanym przez ochroniarzy ze słuchawkami w uchu. Było zimno jak diabli (okolice zera stopni), wszyscy w strojach wieczorowych, na szczęście o równej 19:30 otworzono bramkę i mogliśmy podreptać po czerwonym dywanie i wejść do środka. W środku w zamian za zaproszenie otrzymywaliśmy oklejane wokół nadgarstka identyfikatory z logo miesięcznika FILM. Następnie szatnia i już można było ustawić się w kolejce do wejścia na Kongresową, aby zająć sobie jakieś dobre miejsca (były nienumerowane). Gdy tak sobie staliśmy, co chwila widać było jakieś znane twarze, które fotoreporterzy natychmiast oblegali i oślepiali dziesiątkami fleszy. Tuż obok nas rozstawiła się ekipa filmowa TVN, która robiła wywiady z Nataszą Urbańską, Januszem Józefowiczem oraz z Romą Gąsiorowską. Dzięki temu, że przypadkowo znaleźliśmy się w krzyżowym ogniu kamer, mogliśmy następnego dnia podziwiać nas samych w Dzień Dobry TVN, gdzie robiliśmy za anonimowe tło do wywiadu z Romą Gąsiorowską. Rzeczona aktorka, która otrzymała jak wiadomo Złotą Kaczkę za najlepszą rolę kobiecą, jest w zaawansowanej ciąży, mimo to fotoreporterzy nawet przez chwilę nie dawali jej spokoju, karząc (tak, karząc) jej pozować do zdjęć tak, jak oni sobie życzą. Niczym gestapowcy, ustawili aktorkę i jej partnera pod ścianą i wydzierali się: „W lewo, w lewo, w prawo, tutaj, tutaj!”, zabrakło tylko „Get down” i „Get down again!” . Obok nas przeszli jeszcze: Bogusław Linda, Katarzyna Figura, Magdalena Zawadzka, Arkadiusz Jakubik oraz Grażyna Szapołowska i już kilka minut po 20:00 otworzono drzwi, rozdano nam okulary 3D i zasiedliśmy na miejscach przeznaczonych dla współpracowników MediaGroup (wydawca FILMu), w pierwszych rzędach niemal pod samą sceną.

Czekając na rozpoczęcie gali Pati stwierdziła, że skoro Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz wchodzili bocznym wejściem, to pewnie Natasza będzie tańczyć. Ja uznałem to za niemożliwe, bo co jak co, ale to gala nagród filmowych i byłaby to już lekka przesada, gdyby i tu państwo Józefowicze wcisnęli swoje taneczne trzy grosze. Rozmawiając dalej na temat obecności na gali państwa Nataszy i jej mentora, wysnuliśmy śmiały wniosek, że być może wzorem Tańca z gwiazdami, będą tu być może przedstawiać fragmenty swojego musicalu poświęconego życiu Poli Negri. Zaczęliśmy też zastanawiać się dlaczego na gali mile widziane były „przebrania z lat 20.”, i po co dano nam okulary 3D? Gdy gala rozpoczęła się występem tancerzy z teatru Buffo na czele z Natasza Urbańską, wszystko zaczęło łączyć się w jedną całość. Lata 20. – bo na gali będą fragmenty musicali „Polita”, okulary 3D – bo będą pewnie puszczać fragmenty tegoż musicalu w trójwymiarze. Nie pomymyliśmy się, bo tak właśnie było. Tylko że tego ostatniego telewidzom nie dane było zobaczyć. Ale wszystko po kolei. Tymczasem w formie przerwy reklamowej nasze zdjęcie na modłę celebrycko-pudelkową, pod stosowną ścianą – a co ;)

Zanim Galą zawładnęła firma „Józefowicz i Spółka”, litościwie pozwolono wystąpić niejakiej Kai, która zaśpiewała na żywo, a towarzyszyła jej ładna animacja spadających płatków za plecami i spadające imitacje płatków zrzucane z sufitu Kongresowej, a wszystko sprawiało bardzo fajne wrażenie. Po występie Kaja wyszła z sali na korytarz, gdzie dopadli ją fotoreporterzy i wyraźnie było słychać darcie ich gęb: „Kaja w lewo!!! Kaja w prawo!!! Get down!!!”, a przez szczeliny w drzwiach widać było regularne błyski fleszy, co przy odrobinie wyobraźni wyglądało jak w scenie z „Powrotu do przyszłości” podczas skoku w czasie. Nie wiem co się stało z Kają, ale na gali więcej jej nie widzieliśmy. Cóż, może spotkamy ją kiedyś w przyszłości.

Kilka małych ciekawostek z gali: Natasza podczas jednego z wielu zejść ze sceny po występie, nadepnęła sobie na sukienkę, pani Szapołowska, która podczas odbierania nagrody wydawała się dziwnie wysoka przy pozostałych osobach na scenie, miała na nogach buty na przesadnie wysokim koturnie, podczas pierwszych „spontanicznych” braw publiczności, ich pierwsze sekundy puszczone zostały z głośników, a dwoje organizatorów musiało wyjść z sali na korytarz, by uciszyć wściekły tłum fotoreporterów, skandujących hasła „Kaja w lewo, Kaja w prawo”

Jak mogliście zobaczyć w telewizorach, Natasza Urbańska zaśpiewała z playbacku „Śpiewkę 1920”. Na scenie wyglądało to stosunkowo nieźle – pani Urbańska stała na środku ruszając ustami, a za nią leciał teledysk z fragmentami filmu i z nią śpiewającą w teledysku, więc mieliśmy przyjemność oglądania dwóch Nataszy jednocześnie, a czasem miałem wrażenie, że trzech, z czego jedną prawdziwą. Po powrocie do domu, gdy obejrzeliśmy galę nagraną na kasecie, oczom naszym ukazał się montażowo operatorski koszmar – „Śpiewka 1920” (już sama w sobie słabiusieńka), została fatalnie sfilmowana i tak samo zmontowana; jakieś ujęcia pod kątem, częste cięcia, no i przede wszystkim Natasza Urbańska filmowana bez punktu odniesienia (czyli sceny) wyglądała w niektórych momentach, jak pan w rogu telewizora tłumaczący rękoma film dla głuchoniemych.

Wraz z rozwojem wydarzeń dochodziłem do wniosku, że Pani Nataszy i Pana Józefowicza jest na gali Kaczek tak dużo, że należy się poważnie zastanowić, czy to jeszcze Złote Kaczki, czy już Złote Natasze. Poza wszystkimi występami taneczno-wokalnymi, Natasza wręczała wraz z Tomaszem Karolakiem, jak mogliście zobaczyć w retransmisji, jedną z Kaczek. Pan Tomasz żartował, że dostał od pana Józefowicza wyraźne polecenie, by trzymać się od Pani Nataszy co najmniej na odległość 10 cm, co wyraźnie pokazuje, że już nie tylko Pudelek i internauci, ale i środowisko aktorsko-rozrywkowo-kulturalne zaczyna delikatnie podśmiewać się z tego medialnego, wciskającego się do każdego show związku. Wywiady, sesje zdjęciowe, nagrywanie płyt i tele-pożal-się-boże-dysków, uczestnictwo, prowadzenie i jurorowanie w programach, pląsy na scenie klubu w Los Angeles (rozpaczliwie usuwane z sieci) oraz celebrytowanie na każdym kroku w wykonaniu pary z Jajkowic, zaczyna niebezpiecznie przejadać się nie tylko widzom, odbiorcom ich twórczości, ale i kolegom po rozrywkowym fachu. Szkoda, że ta skądinąd sympatyczna para nie wyciąga wniosków z wszędobylskiej krytyki. Po sesji zdjęciowej ze skórą wilka w TZG na głowę Nataszy posypał się grad krytyki za brnięcie w kicz, co więc zrobiła Pani Natasza? Podczas Gali Złotych Kaczek pozowała do zdjęć z żywym wężem – trudno powiedzieć czy to prowokacja, czy uparte obstawanie przy swoim sposobie budowania kariery.

Na koniec gali odbyło się najważniejsze, czyli absolutna światowa premiera fragmentów „Polity”, którą jako pierwsi na świecie mieliśmy możliwość obejrzeć - premierowe fragmenty taneczne prezentowane w Tańcu z gwiazdami się nie liczą, bo dopiero w Kongresowej pokazano próbkę efektów 3D, na których cały musical ma się opierać. I tu zostaliśmy znokautowani, bo Janusz Józefowicz, co by o nim nie mówić w kontekście nachalnego promowania partnerki, odwalił kawał naprawdę zapierającej dech w piersiach roboty. Olśniewająca wizualnie już na etapie wersji roboczej „Polita”, to, według zapewnień autora, pierwszy musical na świecie, w którym zostanie wykorzystana technologia 3D.

Nie powiem, całkiem ciekawym doświadczeniem było obserwować Józefowicza, który, wyraźnie podenerwowany opowiadał widzom co w danej scenie będzie bardziej dopracowane, co będzie żywe, a co będzie projekcją, czego na razie brakuje itd. Wyjaśnił też, że w musicalu docelowo ma być projekcja tylna, a nie przednia jak w Kongresowej (przez co obraz padający na ekran padał też na aktorów). Facet ma poczucie humoru, co objawiło się na początku prezentacji, gdy wyjaśniał, dlaczego tylko my na sali zobaczymy fragmenty „Polity”, cyt.: „Telewidzowie tego nie zobaczą, nie dlatego, że dyrekcja TVP mnie nie lubi, zresztą dyrekcja w przypadku TVP to pojęcie dynamiczne”. Po tym, jak widzowie na Kongresowej na prośbę Józefowicza założyli okulary, ten krzyknął do swoich tancerzy, żeby zapamiętali ten widok, bo niedługo publiczność teatralna będzie wyglądać właśnie tak. Natomiast do osób z publiczności, które okularów wciąż nie założyły, Józefowicz zamiast ponownie poprosić je o założenie tychże, odezwał się w te słowa: „Mój mistrz mawiał mi zawsze, że jak się sam nie zabawisz, nikt cię nie zabawi” i po chwili rozpoczął się pokaz roboczej wersji efektowych scen w 3D.

Poniżej kilka zdjęć fragmentów „Polity” wykonanych z partyzanta telefonem komórkowym. Pomijając słabą jakość tych fotek, proszę pamiętać, że są to być może pierwsze zdjęcia „Polity”, jakie w ogóle ujrzały światło dzienne. Zdjęcia są rozmazane, bo obraz był w 3D, nie sprawdzałem, ale może jak założycie okulary, to zobaczycie trójwymiar ;)

We fragmentach mogliśmy zobaczyć bujające się klatki z tancerkami (w gotowym przedstawieniu mają się też na żywo bujać prawdziwe klatki z żywym towarem), wielkie skały na linach, taniec w płomieniach, wodny wir, pokazano też fragment lotu Nataszy na dywanie, to znaczy sam lot kamery przez chmury, bez Nataszy na dywanie, bo warunki techniczne Kongresowej na to nie pozwalały. Był też fragment tańca Nataszy z wężami. Te były wyświetlane jako efekt 3D, a Natasza wiła się na scenie. Niestety, z niewiadomych przyczyn jej pląsy nie były zsynchronizowane z pląsami węży, co sprawiało wrażenie, jakby aktorka sobie, a węże sobie – w gotowym musicalu ma to być oczywiście dograne. Wszystkie animacje komputerowe stały na bardzo dobrym poziomie, a dynamiczna, wpadająca w ucho muzyka, dopełniona basem i świetną akustyką Kongresowej, dopełniała efektu.

Mistrz na bieżąco instruował oświetleniowców i udzielał wskazówek uczennicy: „Natasza przesuń się w swoje prawo, w swoje prawo się przesuń, Natasza, w prawo”, a gdy zadanie wykonała żegnał ją słowami: „Natasza zmykaj”. Nie chcę być złośliwy, ale zabrakło tylko kostki cukru podawanej po każdym dobrze wykonanym poleceniu ;). Pokaz zakończyła piosenka odśpiewana przez Nataszę (w 3D i tylko na ekranie, jako nagranie), na wielkim statku pasażerskim wygenerowanym w komputerze, przypominającym Titanica zarówno pod względem wyglądu, jak i sposobu filmowania zapożyczonego z filmu Camerona. Ogólnie fragmenty „Polity” zrobiły na nas duże wrażenie i jeśli projekt dojdzie do skutku – sam Józefowicz nie jest tego do końca pewien, bo koszta stereoskopii są gigantyczne – na pewno wybierzemy się nań do Buffo, gdzie efekty 3D mają być wyświetlane na ekranie znacznie większym niż na tym ustawionym w Kongresowej (a mały nie był). Szkoda jedynie, że znakomicie zapowiadającą się produkcję, która być może będzie wydarzeniem kulturalnym na skalę światową, psuje nachalna promocja, która może w końcu zwrócić się przeciwko twórcom.

Na końcu gali Maciej Orłoś i Anna Czartoryska nagle przerwali swoje przemówienie, po czym Orłoś przeprosił publiczność, że niestety takie są reguły telewizji i że muszą powtórzyć jeszcze raz, i żeby publiczność reagowała żywiołowo tak, jak za pierwszym razem. Po powrocie do domu od razu odpaliliśmy kasetę VHS z nagraną galą Złotych Kaczek, żeby zobaczyć jak to wszystko wyglądało w TV. Na końcu gali, gdzie spodziewaliśmy się zobaczyć dubel finałowego przemówienia Orłosia i Czartoryskiej, ku naszemu zdziwieniu puszczona została feralna, przerwana wersja ich przemówienia, wraz z instrukcjami dla widzów, i dopiero później drugie, poprawne wejście. Puszczono wszystko tak, jak się odbyło na żywo. Specjaliści z TVP mieli dobre 2 godziny (bo to była retransmisja) żeby zmontować materiał i wywalić jeden jedyny babol, jaki się na gali pojawił i nie zrobili tego. Oj, ktoś tu chyba straci pracę.

Galę Złotych Kaczek będziemy wspominać bardzo miło i bardzo długo (w tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować redakcji FILMu za zaproszenie!). Cała impreza została bardzo fachowo przygotowana pod względem logistycznym, fachowo oświetlona, udźwiękowiona, jedna kamera latała na długaśnym kranie, z inną na steadicamie biegał pan operator (szkoda, że efekt finalny w TV dość średni). Trochę można się czepiać lekko topornego prowadzenia imprezy przez Orłosia i jego partnerkę, ale ogólne odczucia na pięć z plusem, zapewne w dużej mierze dlatego, że wszystko oglądaliśmy na żywo, a wtedy wrażenia są, rzecz jasna, spotęgowane. Tak naprawdę nie przeszkadzała nam Natasza i Józefowicz, bo w pewien sposób czujemy do tej pary sympatię (za wytrwałość mimo wszystko i bardzo rzetelne jurorowanie Józefowicza w TZG). Zobaczyliśmy mnóstwo osób z pierwszych stron gazet, a przede wszystkim na żywo mogliśmy oklaskiwać ogromny sukces „Sali samobójców”. Za każdym razem gdy wyczytywany był tytuł filmu w charakterze zwycięzcy, pierwszy na sali zaczynałem bić brawo. Dzieło Komasy nagrodzono za najlepszą rolę męską, scenariusz, zdjęcia i film - nagrody przyznawali sami widzowie(!), okazało się więc, że moja hurraoptymistyczna recenzja „Sali samobójców”, za którą byłem mocno krytykowany i posądzany o „napisanie tekstu na zlecenie”, znalazła pokrycie w rzeczywistości.

Podczas wychodzenia z sali Kongresowej, obok Pati szedł Pan Józef Oleksy. Pozdrowienia dla tego wysokiej klasy polityka, który uznał, że nie zmieści się w drzwiach razem z moją żoną i postanowił w ostatniej chwili ją wyprzedzić. Cóż, najwidoczniej jego osoby savoir vivre nie dotyczy, poza tym pewnie spieszył się na darmowy bankiet dla VIP-ów.

1 komentarz:

  1. Moim bardzo skromnym zdaniem w musicalu "Polita" skoncentrowano sie na pokazie niesamowitych mozliwosci technicznych 3D na scenie. I zostalo udowodnione, ze te mozliwosci w potegowaniu roznorodnosci wrazen sa olbrzymie. Ale chyba zasluga studia Platige Image jest stworzenie tego widowiska wirtualnego.Smiem twierdzic, ze jest to pierwszy tworca/rezyser przedstawienia.(Nie pomyslodawca.)Na rowni z kompozytorem J. Stoklosa. No bo przeciez wiadomo,kompozytor a za nim librecista to pierwsze osoby kazdej operetki.Zatem prosze Panstwa, aby studio PI chwalic pod niebiosa przy kazdej okazji, wymieniac nazwiska...
    Natomiast w przyszlosci, moim bardzo skromnym zdaniem, nalezy ulepszyc tresc przedstawienia: popracowac nad tancem, zeby tanczyc przynajmniej tak jak profesjonalne tancerki w TZG i spiewac lepiej niz robie to ja na caraokee.
    Serdecznie Wszystkich pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów