środa, 31 sierpnia 2011

Autor: Unknown

Startuje festiwal w Wenecji

Startuje festiwal w Wenecji. Stary, 68-letni, ale jak zawsze wyglądający dość żywotnie. To, co się nie załapało do Cannes, startuje właśnie tutaj. A że premiery będą miały filmy zapowiadające się niezwykle ciekawie, to powiem Wam coś na ich temat.

Oczywiście najważniejszy jest Polański. Na forum zaczęliśmy mały festiwal Romana Polańskiego (i zrobimy ranking jego filmów, podobnie jak swego czasu z Coenami) i dobrze się składa, że prawdopodobnie jesienią wejdzie do kin „Rzeź”. O oczekiwaniach względem „Carnage” pisałem na blogu wcześniej (Mord na żywo wg Romana P.). Ostatnio pojawił się znakomity zwiastun i smakowity, lekko warholowski plakat. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że przejść obojętnie się nie da.


Drugi najważniejszy tytuł festiwalu - faworyt bukmacherów - to najnowszy film Davida Cronenberga, o którym również już pisałem, jojcząc przy okazji i narzekając, niemniej wiele osób stawia Kanadyjczyka w rzędzie tych, którzy mogą namieszać w przyszłorocznym rozdaniu Oscarowym, więc kto wie… Surrealistycznych jazd po podświadomości nie uświadczymy w "A Dangerous Method", to pewne, ale mocarna obsada z Fassbenderem i Mortensenem na czele nie pozwoli na olanie filmu, tym bardziej takiej historii, z takim tłem.

Sam Michael Fassbender niewątpliwie będzie gwiazdą tegorocznego festiwalu. Bo i Cronenberg, a i Steve McQueen od „Głodu” zatrudnił go do najnowszego „Wstydu”. Trudno natrafić na jakiś zwięzły opis fabuły, natomiast pewne jest miejsce (Nowy Jork), Fassbender i seks. Dużo seksu. A że straszna posucha w kinach jeśli chodzi o dobre kino o seksie, to z pewnością „Wstyd” jest warty oczekiwania. 

Niezmiernie ciekawie zapowiadają się „Idy marcowe” wyreżyserowane przez George’a Clooneya. Dramat polityczny podszyty ostrą ironią - to raczej pachnie potężnym banałem (wiecie: młody naiwny zderza się z brutalną rzeczywistością), ale kto wie, może Clooney jest w stanie spojrzeć na mechanizmy polityczne świeższym okiem pozbawionym naiwności zaangażowanego celebryty. Zwiastun jest ok, Ryan Gosling jak zwykle świetny. Do tego Giamatti, Seymour-Hoffman, Tomei na drugi planie. Nad wszystkim roznosi się swąd spod pachy złotego rycerzyka…


Ciekawie brzmi najnowszy „Faust” Sokurova, czyli film zamykający tetralogię władzy - po „Cielcu” (Lenin), „Molochu” (Hitler) i „Słońcu” (cesarz Hirohito) przyszedł czas na Fausta-Niemca. Putin sypnął groszem (12 milionów eurasków), a Sokurov na pewno nie zmarnuje szansy. To też jeden z faworytów. 

Nie wiem czy chciałbym obejrzeć „Wichrowe wzgórza”. Świetna była adaptacja powieści Emily Bronte z 1992 roku, z Juliette Binoche i Ralphem Fiennesem, i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co nowego można powiedzieć w temacie miłości Katarzyny i Heathcliffa. Oprócz tego, że to naprawdę dobra historia. Reżyseruje pani od „Fish tank”, dla której ekranizacja ukochanej powieści jest spełnieniem marzeń. Zobaczymy czy spełnieniem marzeń widzów. Klip wygląda bardzo dobrze.


„Texas Killing Fields” - debiut reżyserski córki Michaela Manna, Ami Canaan Mann. I tyle powinno wystarczyć. Ale powiem, że w tym rasowym kryminale o polowaniu na mordercę, ze śmierdzącą prowincją teksaską w tle, gra Sam Worthington, Jeffrey Dean Morgan i Chloe Moretz. Wygląda lepiej niż przyzwoicie. I do tego kategoria R. Mniam. 


“Tinker, Tailor, Soldier, Spy” to świetny tytuł i mocarna obsada aktorska. Gary Oldman, Colin Firth, Tom Hardy, Ciaran Hinds, John Hurt, Toby Jones, Benedict Cumberbatch (ostatnie wcielenie Sherlocka sprowadzające Downeya Jr do parteru). O polowaniu na szpiega wewnątrz brytyjskiego wywiadu. Dobre plakaty, ciekawy zwiastun i reżyseria Alfredsona, czyli kolesia stojącego za Lat den ratte komma in. Może być hit.


Na festiwalu pojawi się także Todd Solondz. Ktoś, kto odpowiada za tak niezwykłe filmy jak „Happiness”, „Storytelling” i „Palindromy” nie pokaże zapewne czegoś, co nie zostanie zauważone. „Dark horse” to z pewnością podszyta ironią psychodrama, tym razem o dorosłym niedojrzałym kolekcjonerze zabawek wdającym się w romans z czarną owcą swej rodziny.

„Killer Joe” to szansa dla Matthew McConaugheya. Facet może sporo światu udowodnić, bo to dobry actor, ale trafia na kiepskie scenariusze. Pomoże mu w tym William Friedkin, który już zawsze będzie kojarzony z “Egzorcystą” i “Francuskim łącznikiem”, a teraz po latach posuchy może uda mu się wyjść z cienia. Prócz Matthew zatrudnił  Emila Hirscha i Thomasa Haden Churcha. A cała historia toczy się wokół zlecenia morderstwa (z ubezpieczeniem w tle). Wygląda i brzmi nieźle.


Abel Ferrara zaprezentuje coś, co brzmi cholernie pretensjonalnie (i ze słowami Dalajlamy w prologu). „4.44 Last Day On Earth”, czyli historia miłosnego spotkania i oczekiwania na koniec świata, który ma nadejść o 4:44. Ostatni dobry film Ferrary to doskonały „Pogrzeb” sprzed 14 lat i nie wiem czy Willem Dafoe da radę pomóc koledze w wyjściu na prostą.

Ciekawie - pod względem fabuły - zapowiada się “Seediq Bale” o autentycznej konfrontacji tradycyjnej kultury tajwańskiej z najeźdźcami japońskimi w latach 30. XX wieku.



Parę filmów pominąłem, bo w ich oficjalnych opisach nie znalazłem nic interesującego. Szefem Jury został Darren Aronofsky, a partneruje mu David Byrne (z nieodżałowanego zespołu Talking Heads) oraz Todd Haynes (autor „I’m not there”, „Far from heaven”) i ktoś tam jeszcze.

Kto wygra? Biorąc pod uwagę osobę Aronofskiego, to powinien ktoś, ktoś wstrząśnie emocjonalnie. Czyli Polański. Nie ma bata. Musi wygrać. Trzymam kciuki. 


9 komentarzy:

  1. Aronofsky jako szef jury to nie zwiastuje niczego dobrego;)
    Moim skromnym "R Xmas" z 2001 roku to też udany film Ferrary. Nie ta klasa co "Pogrzeb", ale jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli tylko będzie szukał czegoś emocjonalnie napuszonego, to może coś znajdzie :) Z drugiej strony, on i David Byrne mieszkają w Nowym Jorku, więc na "Shame" spojrzeć mogą łagodniej. Haynes jest gejem (New Queer Cinema) i nie unikał w swych filmach seksualnych podtekstów, więc... znowu "Shame". Chyba że Solondz, w końcu obaj lubią opowiadać o społecznych odmieńcach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polański nie wygra na bank. Nie sądzę bowiem, żeby Polańskiemu udało się pokazać God of Carnage w inny sposób, niż któremukolwiek z kilkudziesięciu dotychczasowych reżyserów teatralnych. A za samo przydanie spektaklowi filmowego oblicza nagradzać się nie powinno. Dla mnie w każdym razie, przynajmniej mając na uwadze osobę reżysera, Rzezi bliżej do chałtury niż jakiegokolwiek reżyserskiego wyzwania (mimo iż pewnie przyzwoicie sfilmowanej i kapitalnie zagranej).

    Zaciekawił mnie natomiast ten Killer Joe, o którym wcześniej nie słyszałem? Tylko czy to będzie raczej dramat, czy raczej komedia?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed chwilą w jakichś wiadomościach pojawił się komunikat: "Dobre przyjęcie filmu Polańskiego na pokazie prasowym" - tylko "dobre" nie wróży raczej arcydzieła albo filmu, który zdobędzie główną nagrodę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne recenzje zbiera Polański, za to Cronenberg dostaje baty (za Stopklatką: "Film jest poprawnie zrealizowany, grzecznie opowiedziany, dobrze zagrany. Nudny.").

    @ Jaku - dramaty Tennessee Williamsa też były sukcesem scenicznym, co nie przeszkodziło "Tramwajowi zwanemu pożądaniem" i "Kotce na gorącym blaszanym dachu" stać się klasykami. Zresztą, jak czytam recenzje to film zwyczajnie wzbudza żywe emocje i dyskusje, jest genialnie zagrany. Czego chcieć więcej?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakuzzi wypowiada się, jakby był na planie filmu i dokładnie widział, co z materiałem zrobił Polański. Nie wydaje mi się, żeby tak było, więc tego typu przewidywania można włożyć wiadomo gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy, ale ja byłem na planie filmu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Co z tego będzie? Zobaczymy. Zwiastuny mnie zaintrygowały. Ja najbardziej wyczekuje filmów: "Rzeż", "Idy marcowe" oraz "Tinker, Tailor, Soldier, Spy" (polskie tłumaczenie tytułu: "Szpieg", ale mam nadzieję, że dystrybutor się opamięta).

    OdpowiedzUsuń
  9. "Shame" McQueena okazuje się rewelacją. Za to pozakonkursowy "Contagion" Soderbergha jest klapą?

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów