środa, 22 czerwca 2011

Autor: Unknown

Psychoanaliza od Cronenberga

Mistrz Cronenberg o seksie, pożądaniu i chorobie psychicznej. To nie może być złe. Ale.



Złe oczywiście nie będzie - zbyt wiele znaków przepowiada potencjalną „oscarowość” tego tytułu - ale na pewno nie jest to już ten sam David, który odpowiadał za taki seks, za takie pożądanie i takie choroby, jak w „Videodrome”, „Nagim lunchu”, „Crash”, „Musze”, "eXistenZ" czy „Nierozłącznych”. Czołowy eksplorator zboczeń umysłowych i zawoalowanych w przedziwną formę diagnoz społecznych lekko złagodniał. Jeszcze 9 lat temu zajrzał w głowę schizofrenika  w „Pająku”, ale i późniejsze „Historia przemocy”, i „Eastern Promises” to zupełnie odmienne stylistycznie i fabularnie bajki Cronenberga. Ten pierwszy był świetny, ten drugi niezbyt udany, więc trudno wyciągnąć wnioski z tego romansu z kinem sensacyjno-kryminalnym, niemniej szok, niedowierzanie i zdziwienie nie są znakami rozpoznawczymi u widza doświadczającego kina Cronenberga.

„Niebezpieczna metoda” wygląda ładnie i grzecznie, choć domyślam się, że wcale taka być nie musi. W końcu to opowieść o przyjaźni Zygmunta Freuda i Carla Gustava Junga, która była krótka i burzliwa, a zasadzała się na podobnych zainteresowaniach: libido, popęd seksualny, kazirodztwo. I oczywiście na psychoanalizie jako metodzie odczytywania sensu tego, co ukryte, nieuświadomione. Potencjał fabularny jest więc olbrzymi, choć tematyka do sprzedania niełatwa, bo i bardzo odważna, kontrowersyjna, pełna seksualnych odniesień i zaglądania pod kołdrę. Niby Cronenberg idzie w kierunku już dawno przez siebie penetrowanym - choćby wizualizacja stanów psychicznych - ale to tylko na niby. Nie widać tutaj tej twórczej ekspresji, sięgania po alegorie, symbole i ubieranie ich w alegoryczną, niejednoznaczną treść. Nie będzie to wejrzenie w głąb umysłu czy analiza stanu ducha człowieka poddanego technologii. Ten Cronenberg niestety się skończył.


Co nie znaczy, że „Niebezpieczna metoda” będzie nic nie warta. Może być świetnym, odważnym mainstreamowym kinem. Znakomita obsada i arcyciekawe tło wystarczą. Viggo Mortensen, ostatnio ulubiony aktor Kanadyjczyka, na pewno nie zawiedzie, podobnie jak Michael Fassbender, którego sława rośnie coraz bardziej z każdym miesiącem. Film może przynieść nagrody samemu Cronenbergowi, czemu wypada przyklasnąć. Ale wiecie, to już nie to. To nie ten sam brawurowy, poruszający się po krawędzi i jedyny w swoim rodzaju twórca. 


9 komentarzy:

  1. Czekam na ten film z napięciem, bo przecież Cronenberg ma za sobą wiele doskonałych obrazów, jednak podobnie jak Wy mam duże wątpliwości co do możliwego wychylenia się poza krawędź przez tego twórcę... Mimo to muszę obejrzeć "Niebezpieczną metodę"!

    [morsmores]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nawet wolę obecnego Cronenberga. Jest bardziej przyswajalny, mniej hermetyczny, a jednocześnie nie schlebiający gustom popcornowego widza, inteligentny, przywiązujący dużą wagę do scen seksu i przemocy.

    Martwi mnie tylko obsadzenie Keiry w głównej roli żeńskiej, która wydaje się jak na nią zbyt wymagająca. Poza tym ze zwiastuna wynika, że jej bohaterka będzie uczestniczyć w licznych aktach seksualnych. Te zaś mogą wymagać rozebrania się. Ja natomiast wątpię, żeby Keira zechciała się rozebrać, a jeśli nawet - czy ja bym chciał oglądać ja nagą. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież Keira rozbiera się w co drugim filmie ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, ale biadolenie. Ja się cieszę, że Cronenberg nie jest już tym samym reżyserem, co kiedyś. Jak na porządnego radykała przystało, z wiekiem stępił mu się pazur, dzięki czemu intelektualny potencjał przestał rozmywać się w serii szaleństw i można go podziwiać w pełnej krasie. Kocham jego starsze filmy, zanurzanie się w nich zawsze powoduje u mnie niezdrowy dreszczyk emocji, ale gdyby wciąż kręcił w takim stylu, stałby się nieznośnym epigonem samego siebie. Dlatego cieszę się ze zwrotu jakiego dokonał w swojej twórczości.

    Pozdrawiam

    P.S. W przeciwieństwie do autora wpisu, "Obietnice wschodu" podobały mi się znacznie bardziej niż "Historia przemocy".

    OdpowiedzUsuń
  5. @Jakuzzi

    "Ja nawet wolę obecnego Cronenberga."

    Ja również. a "Historia przemocy" i "Eastern Promises" to znakomite filmy są.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten Cronenberg jest zboczony - znowu zrobi film, gdzie będą się pierdolić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Straszliwie irytuje mnie takie dzielenie filmografii tego pana na Cronenberga do "Pająka" i po "Pająku". Przecież wcześniej też mu się zdarzały 'lżejsze', nieco odmienne filmy - chociażby "M. Butterfly" czy "Martwa strefa".

    Ostatnie dwa obrazy może były nieco inne, ale dlatego, że nie był autorskimi projektami Cronenberga. Za to "Dangerous Method" ma już bardzo cronenbergowską tematykę, reżyser brał również udział w powstawaniu scenariusza. Z tego co czytałem, to film zawiera dość brutalne sceny sado-maso, na "oscarowość" raczej bym od tego pana nie liczył, ale wydaje mi się, że Knightley i Fassbender mogą dostać nominacje od Akademii.

    Poza tym - jeśli ktoś wie o co chodzi z kolejnym projektem tego pana, czyli 'Cosmopolis', ten wie również, że książka jest solidną podstawą dla dzieła w duchu "Crash" czy "Nagiego lunchu".

    PS - Keira to bardzo dobra aktorka, ma na koncie kilka świetnych kreacji - "Duma i uprzedzenie" czy "Pokuta" chociażby. To jest jej moment.

    OdpowiedzUsuń
  8. Albertino,
    zdarzyło się "M. Butterfly", niemniej ostatnie dwa filmy to przede wszystkim coś odmiennego fabularnie, jakby Cronenberg wyjechał na wakacje :) Jest to swego rodzaju biadolenie opuszczonego kundla, który został pozostawiony sam sobie. Epigon czy nie epigon, ale Croneneberg mówił językiem niepowtarzalnym, niepodrabialnym - jako miłośnik chciałbym, żeby mówił tak dalej, bo to mnie kręciło mocno, ale jednocześnie nie odmawiam mu eksperymentowania z inną stylistyką. Bo nie jest tak źle. EP i HoV to dobre filmy, DM zapowiada się również bardzo dobrze [choć nie wierzę w ostre sceny sado-maso - pewnie po prostu one się pojawią i to będzie novum].

    A Keira? Keira nie ma cycek, nie rozbierze się ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. "Epigon czy nie epigon, ale Croneneberg mówił językiem niepowtarzalnym, niepodrabialnym - jako miłośnik chciałbym, żeby mówił tak dalej, bo to mnie kręciło mocno, ale jednocześnie nie odmawiam mu eksperymentowania z inną stylistyką."

    Jest na to jedna rada: porwać Cronenberga i przy pomocy tortur zmusić go, by powrócił do dawnego stylu ;).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów