piątek, 27 stycznia 2012

Autor: Rinzler

Historia pewnej Alicji...

Poniższy tekst jest owocem dyskusji, jaką ostatnimi dniami poruszyliśmy na forum Klubu Miłośników Filmu odnośnie kontrowersyjnych (dla niektórych) obrazów Paula Andersona spod znaku Resident Evil. I wierzcie mi,  jeżeli ktoś naprawdę lubi ten rodzaj kina, to musi znieść naprawdę sporo, bo zwolenników ten film ma naprawdę niewielu... 




Z tym, że seria Rezydentów w wydaniach na PC i konsole stała się niekwestionowanie kultowa zgadzają się praktycznie wszyscy. Inna sprawa gdy do rozgrywki wchodzi nowy zawodnik,  a mianowicie film. Tu już nie jest tak kolorowo.Ale zacznijmy od początku.

Na pierwszą część przygód  Alice czekałem z niecierpliwością, z jaką dziecko czeka na obiecanego lizaka. Dni do upragnionej premiery dłużyły się, a ja coraz częściej zastanawiałem się czy film Andersona sprosta pokładanym w nim nadziejom. Nie tylko moim, ale milionów fanów gry, której poświęcili dni, tygodnie, a co niektórzy nawet lata swojego życia. Zaskoczeniem dla wszystkich był fakt, że film nie jest ekranizacją żadnej z gier (co nie ukrywam, obrazowi Andersona wychodzi na dobre, nie unika porównań ale zdecydowanie je ogranicza). Jedynka mimo wielu błędów i niedoskonałości zebrała całkiem przyzwoite recenzje, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jest to film o zombie, które nie u wszystkich cieszą się powodzeniem. Reasumując, popularność, jaką cieszył się „pierwszy rezydent”, a przede wszystkim jego kasowy sukces (kosztował 33 miliony dolarów, a wpływy z biletów sprzedanych na całym świecie przekroczyły 100 milionów) wróżyły rychłą kontynuację. I tak też się stało.


Na drugą część przygód pięknej Alice przyszło czekać do roku 2004. Akcja „Apokalipsy” rozgrywa się tuż po wydarzeniach z pierwszej części, tym razem (samotna w  poprzedniej edycji) Milla Jovovich (Alice) ma  do pomocy Siennę Guillroy  (Jill Valentine), a i przeciwnik okazuje się bardziej wymagający. Nemezis, bo o nim właśnie mowa, to genetycznie zmodyfikowana maszyna do zabijania, z którą walka będzie toczyła się aż do ostatnich minut filmu... Nie sposób też nie wspomnieć o kwintesencji całej serii – czyli o zombie, których rzesze przelewają się przez ekran przez cały film. Recenzje Apokalipsy nie były zbyt pochlebne (strata pieniędzy i czasu, straszne dno, drewno a nie aktorzy itd. Itp), mimo to film, patrząc na zestawienie finansowe, poradził sobie zupełnie nieźle (budżet ok 45 milionów dolarów  przełożył się na prawie 130-milionowe wpływy). Czego na 100% życzyłaby sobie większość producentów podobnych RE „gniotów”.



Kolejna odsłona zombiakowej serii to "Extinction" (2007). Tym razem dane jest nam oglądać świat w przyszłości. Korporacja Umbrella straciła panowanie nad zabójczym wirusem „T”, który rozprzestrzenił się praktycznie po całej planecie. Jak zwykle z pomocą  przychodzi Alice, która w towarzystwie znanej fanom gier – Claire Redfield (Ali Larter)  przemierza Amerykę w poszukiwaniu ocalonych od działania wirusa ludzi.
Film pomimo wielu krytycznych opinii, już podczas pierwszych dni emisji  przekroczył barierę 24 mln dolarów, czyli ponad połowę kosztów powstania (ok 45 mln USD). Ostatecznie Resident Evil: Extinction zarobił prawie 150 mln. Kolejny raz cisnie mi się na usta: gniot, szmira, strata czasu a jakoś nie przekłada się to na zyski.Ciekawe, prawda?


Czwartym, kolejnym epizodem serii jest "Afterlife" (2010). Fani po raz kolejni mają: Alice i Claire, zombie i wirusa, a przeciwnicy używanie i możliwość wypisywania na temat filmu Andersona kolejnych kalumnii. Film nota bene uważany za najgorszą z części, opowiada nam całkiem przyzwoitą historię. Scenariusz bardziej trzyma się kupy, a podkreślone przez  efekt 3D sekwencje walk zapierają dech (no, może z tym to przesadzam, ale wyglądają fajnie :) i oglada się je z przyjemnością). Afterlife wygląda bardziej na sprawnie zrealizowany teledysk niż na pełnometrażowy film. Akcja jest niezwykle dynamiczna, szczególnie sceny pojedynków Alice i Claire z Axemanem czy Weskerem i jego „pieskami”. Niezwykle ciekawym pomysłem  było zatrudnienie przez Andersona, znanego z serialu „Skazany na śmierć”  Wentwortha Millera. Scena z jego uwolnieniem – kapitalna (widać że Miller świetnie bawi się, parodiując swoją rolę z serialu).
Zmiażdżony przez krytykę, odżegnany od czci i wiary przez „widzów” (zaledwie 25% pozytywnych recenzji wg serwisu Rotten Tomatoes) Resident Evil: Afterlife  na światowym rynku zarobił krocie. Przy skromnym jak na taką produkcję budżecie, oscylującym w okolicach 60 milionów dolarów, „Afterlife” przyniósł swoim twórcom zyski szacowane (bagatela) na  300 milionów dolarów!

Dlatego też zastanawiają mnie wypowiedzi w stylu: Resident Evil, znowu to badziewie?! Kto będzie oglądał ten chłam?  Po co marnować na to pieniądze? Ktoś jednak chce, i ogląda. Wystarczy podejśc do tego filmu z dystansem, przysłowiowym przymrużeniem oka, i okazuje się że czas spędzony na oglądaniu upłynie lekko i przyjemnie. Nie napiszę że czeka Was ekstaza i raj dla oczu, czy też intelektualna uczta, bo Resident Evil to dosyć specyficzny rodzaj kina który nie każdy musi lubić. Owszem, można powiedzieć, że filmy z tego cyklu są płytkie, że akcja czasami się rwie i nie trzyma poziomu. Ale nie oczekujmy po RE, że stanie na równi z takimi obrazami kina grozy jak Drakula czy Frankenstein, niestety nie ta liga. Anderson proponuje zupełnie inne kino, szybkie i proste. Mało wymagające, ale atrakcyjne pod względem wizualnym. Muzyka w filmach z serii może nie „rządzi” ale jest na bardzo przyzwoitym poziomie, który bez wątpienia zawdzięcza  obecności takich sław jak: Marilyn Manson, Fear Factory, Rammstein czy Depeche Mode. Dodatkowo na wielki plus zasługuje fakt że twórcy dobrze wywiązali się ze swojej roli i   stworzyli własne historie z gier biorąc tylko niektóre elementy. Choć niestety porównań gra - film, na poziomie widza nie da sie uniknąć..  Jeżeli jednak, mimo wszystkich wad i niedociagnięć spodobał Ci się pierwszy Resident Evil, to Apokalipsa, Extinction i Afterlife będą dla Ciebie pozycją obowiązkową. Działa to też w druga stronę: jeżeli pierwszy RE okazał się szmirą działającą na Twój mózg niczym płachta na byka, to nikt i nic nie zmusi cię do zobaczenia kolejnych części nawet za darmo, ba nawet za doplatą. 



Bardzo trafnie całe zamieszanie wokół powstawania kolejnych Residentów podsumowała sama Milla Jovovich : 
„Film przynosi zyski. Jeśli zarobi więcej pieniędzy niż poprzedni, oznacza to, że fani chcą zobaczyć jeszcze jeden i wtedy go zrobimy. Jest spore zainteresowanie filmem w sieci, przychodzą listy od fanów... To nie tak, że powiem: „Hej kochanie! Zróbmy natychmiast jeszcze jeden”. Chcę przez to powiedzieć, że to kosztowny film i wszystko jest biznesem, więc jeśli trzeci nie odniósłby sukcesu, to nie byłoby kolejnego”

Prosta matematyka: inwestujesz 180 milionów by zarobić prawie 4 razy tyle (łączna kwota, jaką zarobiła seria Resident Evil to ok 700 milionów dolarów). Warto? Niech ktoś powie, że nie.
  
Przeciwnikom serii dziękuję za przebrnięcie przez powyższy tekst, mam nadzieję, że wasze ego zbytnio nie ucierpiało (i zawsze zostaje nadzieja że kolejna część bedzie lepsza;)).
Dla zwolenników mam dobra wiadomość : Alice is back !!! W kinach od 14 września 2012  - Resident Evil: Retribution!


15 komentarzy:

  1. Właśnie przez takie serie współczesne kino rozrywkowe chyli się ku upadkowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zależy od podejścia. Ale dla pocieszenia dodam że takiego kina będzie co raz więcej, jest tanie w produkcji i przynosi konkretne zyski.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wszystko zależy od podejścia."

    Od żadnego podejścia. Jeśli kupa się sprzedaje, to oczywistym jest, że w przyszłości grozi nam jeszcze większy zalew szamba - prosta matematyka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już o tym dyskutowaliśmy:):) Dla jednych szambo, dla innych nie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie napisane streszczenie 4 filmów + kilka nieogarniętych akapitów prawie że skopiowanych z forum, i nadal nie wiem, co Ci się w nich podoba. Są fajne i już, a reszta niech sobie gada. Nie pozwoliłem Ci po raz 20 pisać tego samego, to przeniosłeś się na blog? Ech..

    OdpowiedzUsuń
  6. "Nie pozwoliłem Ci po raz 20 pisać tego samego" - wybacz nie wiedziałem że forum KMF jest Twoim prywatnym podwórkiem na którym mówisz co komu wolno, a czego nie. Skąd tyle jadu? Napisz coś na temat (o filmie) i przestań proszę bawić się w osobiste wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem, że ogarnąłeś bazę, ale nie - robisz z tymi Resami szopę vol.2. Przecież wujo444 prawdę napisał.

      Usuń
  7. Dla fana klimatu gry ta seria to abominacja - budżetowa techno kopanina jak ja to nazywam, aż dziwie się, że się to tak sprzedaję i zgadzam się z Anielskim Pyłem i Anonimowym - kino rozrywkowe przez takie serie spada coraz bardziej i nic nie zapowiada poprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. K_Pudd zgadzam się z Tobą. Ale tendencja opadająca to nie tylko seria RE, ale trend ogólny, wystarczy popatrzeć na Transformers czy Die Hard. Każdy kolejny jest bardziej naszpikowany efektami a mniej w nim sensu. Nie zmienia to jednak faktu że ludzie idą do kina i kupują bilet.

      p.s: Anielski zrozumiałem o co Ci chodziło, miałem tylko nadzieję że unikniemy podjazdów, a skupimy się na filmie. Ty jasno określiłeś swoje zdanie odnośnie serii RE, ja jasno określiłem swoje. Film mi się podoba i żebyś tu wypisywał nie wiadomo jakie argumenty zdania nie zmienię.

      Usuń
  8. Co do pierwszego akapitu, to się zgadzam, choć połowicznie. Istnieje taka tendencja, a zapoczątkowało kilka serii, w tym "RE" właśnie ;)

    Co do drugiego, to chodzi mi o to, że powtórzyłeś to, co pisałeś na forum - czyli "lubię to" i na tym koniec. Dlatego zamieszczenie tego wpisu nie miało właściwie sensu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba najsłabszy wpis na blogu - stylistyczny koszmarek o nieistniejącej treści.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie chcę dorzucać do pieca, ale faktycznie średnio to wyszło. Fajnie, jakby kolega rzucił kilka argumentów wspierających jego tezę, zresztą strasznie tutaj rozmytą :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło wyjść lepiej. To mój pierwszy wpis na blogu,a i temat drażliwy. Teraz wiem że łatwiej jest napisać komentarz pod tekstem, niż sam tekst...

      Usuń
  11. Ba, zawsze może wyjść lepiej, obojętnie czego byś nie napisał :) Mnie temat nie drażni, bo seria "RE" zwisa mi i powiewa, po prostu w tekście przemieszałeś garść suchych faktów z własną, skrajnie subiektywną i mało rozbudowaną oceną filmów i niewiele z tego wszystkiego wynika. Tak czy inaczej, czekam na kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów