„Klan” to najdłużej emitowana (nieprzerwanie od 1997 roku) polska telenowela. Można założyć, że aktorzy i ekipa realizatorska, mający za sobą ponad 2000 odcinków, nauczyli się przez te 14 lat jak grać, jak kręcić i jak, do jasnej cholery, budować dramaturgię. Nic bardziej mylnego. Dopóki odcinki obracają się wokół spraw codziennych, mycia rączek i rozpakowywania zakupów z bazarku, jest w miarę ok., jakoś to idzie. Jednak za każdym razem, gdy ekipa „Klanu” próbuje wyjść poza oklepany schemat i wkracza na nieznane sobie wody, wychodzi z tego pokemon, który zaczyna królować na YouTubie i Wykopie.
Każdy, kto zagląda na te strony musiał zetknąć się z pijanym Maćkiem w wannie oraz hasłem „Co się stao?” zmiksowanym z „Daj śrubokręt”, a także z Ryśkiem odbijającym dziewczynę z burdelu, i gangsterami o groźnym spojrzeniu, pokonanymi za pomocą siekiery. Ostatnio ogromną popularnością cieszył się też odcinek prima-aprillisowy, z takimi żartami, że oglądając je, miało ochotę pociąć się zsiadłym mlekiem. Jakie były przyczyny niepowodzeń tych humorystycznych lub dramatycznych wstawek i jakże dynamicznych scen akcji? Winne jest nieudolne aktorstwo, nienaturalne dialogi, wreszcie niedopasowanie bandytów czy akcji w burdelu do grzecznego „umyj rączki” świata serialu. To jakby do „Rozważnej i romantycznej” wepchnąć niespodziewanie Johna Rambo. „Klan” niezrażony porażkami i szyderstwami internautów pod swoim adresem, postanowił wkroczyć na kolejny niezbadany grunt i pokazać, jak się robi profesjonalny Product Placement...
„PP” zmusza, często przecież lubianego bohatera filmowego, żeby, używając kolokwializmu, dał dupy, sprzedał się i w widoczny dla kamery sposób pokazał przedmiot danej firmy, aby nawet ślepy widz na pewno dojrzał LOGO. Amerykanie potrafią zrobić (choć też nie zawsze – tu rządzą klapy od laptopów ze znaczkiem Apple oraz iPhone’y) to tak, by „PP” nie tylko nie irytował, a stał się logiczną i naturalną częścią fabuły – patrz „Cast away” i FedEx. W Polsce robi się to wciąż tak nieudolnie, jak Mike Myers na zdjęciu z Pizzą Hut powyżej. Przodują w tym produkcje TVN, gdzie złoto Apart świeci w co drugim odcinku, zawsze w pudełeczku z wieczkiem otwieranym w stronę widza, a bohaterka „Los Numeros” korzysta z serwisu ONET.PL, popijając kawę z kubka z napisem – niespodzianka! - ONET.PL. Subtelne to jak napis Little Boy na bombie atomowej.
Wszystko i wszystkich pobił jednak „Klan”, ze „sprytnie przemyconą” do jednego z odcinków reklamą „lubianego” na blogu KMF banku BANDERAS WBK. Telewizja publiczna, jakże misyjna, nie ma prawa przerywać programów reklamami, zaczyna więc bezczelnie wtykać je w sam ich środek. Żeby to jeszcze jakoś się prezentowało i zostało z gracją wkomponowane w fabułę, ale drewniane aktorstwo, teksty wygłaszane jak w amatorskim kółku teatralnym i nachalnie pokazywana strona internetowa BZ WBK, każą się zastanowić, czy twórcy „Klanu” mają jakiekolwiek pojęcie o skutecznej i nieordynarnej formie przekazu, i o samym aktorstwie, które w tym przypadku bardziej drewniane chyba być nie mogło. Pokraczne dialogi bohaterek ”Klanu” brzmią niczym tani slogan reklamowy, a nie swobodna rozmowa przyjaciółek. Nie ma tu żadnej delikatności czy umiarkowania w dawkowaniu reklamy, wali się nią widza prosto w twarz, bez znieczulenia. Kamera na maksymalnym zbliżeniu pokazuje na zmianę stronę banku i kijki do nordic walking (robiąc bezczelne zbliżenie na logo), które dostają nowi klienci BZ WBK. Zabrakło tylko Banderasa wpadającego do pokoju z okrzykiem „OLE”!
ZAPRASZAMY DO REKLAMY:
bardzo dyskretny, ledwie zauważalny, delikatnie sugerujący, mistrzowsko perswazyjny. cud, miód. aż wrócę do oglądania Klanu i pobiegnę założyć konto w WBK. Ptrzeca oni dają tam kijki! Kijki!! :)
OdpowiedzUsuńOstatnio w product placemencie przodują produkcje TVN - seriale i inne programy, w których ZAWSZE pojawiają się przyprawy Prymat. Swoją drogą bardzo słuszną reklamową drogę firma obrała - wyróżnia się i pojawia się w produkcjach chętnie oglądanych i dobrze (generalnie) ocenianych. I pozwoliło to firmie wejść półkę wyżej, także cenowo.
Przoduje w tym Gessler, która wywala z restauracji wszystkie inne przyprawy i wprowadza Prymat ;). Jest też w TVN szeroko reklamowany jakiś tonik na pryszcze H2O, w prawie każdym odcinku YouCanDance któraś z zawodniczek używa go do przemywania twarzy w przerwie w treningach - nie chciałem w tekście już pisać o tych "PP", żeby za bardzo nie odbiec od merritum i nie popaść w robienie listy przykładów ;).
OdpowiedzUsuńFaktycznie, te dwa pierwsze fragmenty, które mi się odtworzyły, wyglądają jak reklamy, a nie fragmenty serialu tv. Dodać należy, że reklamy wyjątkowo nachalne. Aktorzy, mimo że starsi i wydawałoby się, że bardziej doświadczeni, grają jak amatorzy. Ale może z lepszymi dialogami graliby lepiej.
OdpowiedzUsuńPS. Muszę mieć te kijki. Zawsze o takich marzyłem :)
Zawsze nie mogłem zrozumieć co ludzie mają z tym product placement. Nigdy, ale to nigdy mi nie przeszkadzało. Ma się nie pojawiać w filmie, bo? Każdy człowiek otoczony jest dookoła towarami, jeśli bohater filmowy ma być choć trochę jak my, to nie może używać towarów, których my nie używamy.
OdpowiedzUsuńTylko, że oczywiście w "Klanie" jest to nazbyt wulgarnie podane, tu się zgodzę, ale ten serial ogólnie jest dla ludzi półinteligentnych (i nie zgadzam się, że o nieudolność twórców tu chodzi - oni doskonale się bawią wymyślając coraz to większe idiotyzmy).
Jeśli jednak product placement jest zgrabnie wkomponowane w akcję, stanowi element codziennego życia bohaterów, to czemu do cholery nie? Dla przypomnienia, jeden z wybitniejszych seriali w historii telewizji, a mianowicie "Rodzina Soprano", stosował product placement nagminnie, tylko z głową - np. większość towarów żywieniowych pojawiających się w serialu jest miejscowymi smakołykami New Jersey. Powinniśmy je powycinać i pozastępować Mocnymi Fullami?
Nie, no właśnie chodzi o tę "wulgarność", o której wspominasz. Bo że można inaczej, to wiadomo - idiotyzmem byłoby krytykować reklamę / product placement za sam fakt jego istnienia. Polacy jednak, w przeciwieństwie do doświadczeń telewizji jankeskiej, nie potrafią uprawiać tej trudnej sztuki reklamowej, tylko walą bezpośrednio po gałach i po uszach (Raaadioooo Zeeeeet - najczęściej). Jest to prostacka forma perswazji, podobnie jak ta z WBK i Filmem, i warto to ganić.
OdpowiedzUsuńNajlepszy product placement jest w "Zabójczej broni", kiedy Mel Gibson wychwala zalety produkowanej w USA kompaktowej Beretty z serii M9. Uwielbiam tę scenę. "9mm Beretta. Takes 15 in the mag, one up the pipe, wide ejection port, no feed jams."
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o "Klan", to moim faworytem jest zdecydowanie odcinek-reklamówka Winiary:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=S96DaMKgPNY
;)
Nie ma to jak Klan czy Plebania :) :).
OdpowiedzUsuńten kurczak to jest jednak mistrzostwo świata, nawet kijki się nie umywają :)
OdpowiedzUsuń1) Dux ogląda Klan? xD
OdpowiedzUsuń2) Śmiem zapoczątkować teorię iż BZWBK wpakował tyle kasy w "Bitwę Warszawską" że łapie się brzytwy by zdobyć nowych klientów. Wszak dobry bank - mój bank, ale szału można dostać jak w placówce człowiek widzi kalendarze z "Bitwy" z Idziakiem lansującym się na planie.
U mnie na uczelni ostatnio furorę zrobił ten fragment Klanu: http://www.youtube.com/watch?v=S96DaMKgPNY :)
OdpowiedzUsuńWiniary - masakra. Najgorsze jest to, że ta scena jest o NICZYM. To znaczy jest o przyprawie, ale poza tym kompletne scenariuszowe zero. Product placement z dyskrecją głośnego pierda w towarzystwie. Straszno i śmieszno.
OdpowiedzUsuń"Klan" to opera mydlana, więc powinni reklamować mydło :)
OdpowiedzUsuńA najlepszy product placement jest tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=Ivlt0UrEw7k