środa, 11 maja 2011

Autor: Unknown

Dziś startuje festiwal w Cannes

Dziś startuje festiwal w Cannes. Tegoroczny konkurs główny wygląda, że tak powiem, zajebiście atrakcyjnie - bo raz, że potencjalnie świetne filmy biorą w nim udział, a dwa, owe filmy firmowane są przez nietuzinkowych, uznanych twórców. Trzy - większość z nich chciałbym obejrzeć. I cztery - jestem pewien, że część z nich ma realne szanse na tytuł Filmu Roku 2011.

Oto kilka słów na ten temat, czyli na jakie tytuły warto zwrócić swoją uwagę.




MELANCHOLIA. Najlepszego z Duńczyków, Larsa von Triera. Będzie wygwizdany, ale i może konkurs po prostu wygrać. Dla mnie osobiście - najważniejszy tytuł roku. Więcej w notce o tatarze.


DRIVE. Drugi najlepszy Duńczyk, Nicolas Winding Refn, na reżyserskim stołku. Po niedocenionej „Valhalla Rising” powraca do kina sensacyjnego. Kto widział trylogię „Pusher” lub „Bronsona” ten mniej więcej wie, czego oczekiwać. Dobra akcja, niestandardowa narracja, przemoc. W roli głównej Ryan Gosling i jest to wybór znakomity. Na Opium 2-minutowy, trzymający w napięciu, klip.

HABEMUS PAPAM. Film o papieżu, który nie chce być papieżem, choć go do tej roli mianowano, a skoro nominację uzyskał, to jest to znakomity powód do popadnięcia w depresję. Reżyseruje Nani Moretti (wciąż go kocham za "Pokój syna", i to coraz mocniej, bom sam ojciec). Watykan widział i nie ma zastrzeżeń, nie znaczy to jednak, że film ma opcję prokatolicką. To podobno naprawdę niezły dramat w sosie lekko komediowym. I przebój kinowy we Włoszech. I Jerzy Stuhr w jednej z głównych ról!



LE HAVRE. Umieść „Człowieka bez przeszłości” w porcie Le Havre, daj mu pastę do butów, popatrz na ludzi. Typowy Kaurismaki - znowu o alienacji, o zagubieniu, o gęstych emocjach pod zimną powłoką. Roman Gutek na pewno nad Wisłę sprowadzi, a publika nowohoryzontowa do Kina Muranów pobiegnie żwawo.

ICHIMEI. Takashi Miike o samuraju, który prosi o popełnienie rytualnego samobójstwa. Znacie to? Znamy! Miike zamachnął się na remake arcydzieła Masakiego Kobayashi "Seppuku". Japończyk od wielu lat jest „hurtownikiem” filmowym (robi kilka filmów rocznie), co nie przekłada się podobno na ich jakość (sugeruję się opiniami, nie widziałem). Widać, że do klasyka podszedł na klęczkach. Może być dobrze, a znakomicie dla tych, którzy czują magię kina samurajskiego czystej japońskiej rasy.


TREE OF LIFE. Nowy Terrence Malick. O filmie pisałem wcześniej i im więcej o nim wiem, tym nie wiem, co mam myśleć. Albo arcydzieło, albo wielkie rozczarowanie. Film typowany na zwycięzcę.

SKÓRA, W KTÓREJ ŻYJĘ. Kolejne smęty Pedro Almodovara? Ostatnio za facetem nie przepadam z prostego powodu: bo się wciąż powtarza, niczym nie zaskakuje i zwyczajnie przynudza. Teraz będzie inaczej, bo na bazie powieści „Tarantula” Thierry'ego Jonqueta (po raz pierwszy scenariusz nieoryginalny) i podobno z elementami horroru. Ciekawe.


THE KID WITH A BIKE. Bracia Dardenne znowu ukradną Palmę? Jeśli jej nie zgarną, to i tak wszyscy docenią, bo potrafią oni wydobywać dobre, niebanalne emocje z prostych, życiowych sytuacji. Choć treść - chłopiec poszukuje ojca, który go opuścił - nie nastraja optymistycznie. Taki dramaturgiczny standard.

THIS MUST BE THE PLACE. Paolo Sorrentino (autor świetnego "Boskiego"/"Il Divo") tym razem w wersji jankeskiej, z Seanem Pennem i Frances McDormand w rolach głównych. O podstarzałej gwieździe rocka (intrygująco wyglądający Penn!), która dowiaduje się, że jej ojciec jest esesmanem ukrywającym się w Stanach. Dramat i komedia w jednym. Penn znowu zmasakruje. Genialny aktor, na pewno ziemska czołówka.


THE SOURCE. Niektórzy pamiętają „Pociąg życia” Radu Mihaleanu o Żydach przebierających się za esesmanów. Tym razem twórca zabiera nas do pewnej wioski na Bliskim Wschodzie, gdzie kobiety buntują się przeciwko mężczyznom. Arabskie kino feministyczne zrobione przez semitę? Ale o co chodzi??

THE SLEEPING BEAUTY. Prosto z Australii, autorstwa Julie Leigh. O pewnej dziewczynie, która udaje Śpiącą Królewnę przed zboczonym staruchem. Zaiste, ciekawe.


FOOTNOTE. Izraelska historia o rywalizacji ojca i syna - o sukces, o chwałę i o pieniądze. Taki typowy canneński reprezentant konkursowy. Ani wygra, ani przegra, po prostu będzie (?). Chętni mogą zobaczyć teaser.

WE NEED TO TALK ABOUT KEVIN. O szkolnej masakrze z perspektywy matki 12-letniego zabójcy. Może być mocne. Tym bardziej, że w rolach głównych Tilda Swinton i John C. Reilly. Reżyseruje Lynne Ramsey od rewelacyjnego „Nazwij to snem” („Ratcatcher”).


THE ARTIST. W czerni i bieli o fikcyjnym artyście kina niemego, który popada w szaleństwo. Biografia bożyszcza kobiet, Rudolfa Valentino? Uwaga, to powrót do KINA NIEMEGO!

ONCE UPON A TIME IN ANATOLIA. Kino kontemplacyjne, o którym trudno cokolwiek powiedzieć, oprócz tego, że zdjęcia są przepiękne (koniecznie zobaczcie zwiastun). Reżyseruje Nuri Bilge Ceylan, który w 2008r. otrzymał w Cannes nagrodę za reżyserię “Trzech małp”.


FILMY FRANCUSKIE. Prócz “The Source”, o którym wiadomo niewiele, ale jednak coś wiadomo, to francuska reprezentacja jest dziwacznie hermetyczna w tym roku. Żadnych znanych nazwisk, żadnych potencjalnie hitowych tytułów, za to 3 filmy, formalne i fabularne eksperymenty, o których niewielu coś wie, ale warto na opinie o nich zerkać. „Pater” to sfingowany dokument, ”House of Tolerance” to obraz o prostytutkach, a „Polisse” o glinach z oddziału szukającego wszelkiego typu zboczeńców.

HANEZU. Japoński symbolizm, trwanie, oczekiwanie, tradycja przodków i tak dalej w skoczny taoistyczny rytm. Naomi Kawase zagłębia się w japońskość i będzie to podróż, która wzruszy światową krytykę oraz widzów potrzebujących przede wszystkim kina medytacyjnego. U pozostałych spowoduje opad powiek. Raczej nie będzie powtórki z 2010 roku, czyli uhonorowania Człowieka Z Imieniem I Nazwiskiem Nie Do Wymówienia.

Będzie się działo. Szefem Jury jest sam Robert de Niro, a oprócz niego jest jeszcze Uma Thurman, Jude Law, Johnnie To i kilka innych, już mniej znanych, nazwisk. Kto wygra? Obstawiam „We Need To Talk About Kevin”, bo i pomysł wyjściowy nośny, dramatyczny potencjał olbrzymi i dobrzy aktorzy w rolach głównych. Zobaczymy.

TUTAJ można zobaczyć część teaserów/trailerów/klipów w jakości HD.


19 komentarzy:

  1. Obstawiasz ten film, który i mnie najbardziej zaciekawił. Bo i temat nośny, i podejście do niego nietypowe, pod lupę wzięto nie rodzinę ofiary, a sprawcy. Zawsze gdy słyszę głosy wołających o bezwzględną karę śmierci, zastanawiam się, czy wołający pomysleli, że mogą zostać/stać się rodzicami zabójcy (pomijam juz kwestię pomyłki, czy osądzenia w trybie "byle szybko").
    Zestaw filmów przeciekawy, dzięki za wpis. Teraz pozostaje tylko śledzić rywalizację, no i później oglądać, oglądać i dyskutować, dyskutować... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiem, kilka filmów zapowiada się co najmniej przednio. "We need to talk..." - faktycznie ciekawie może być, ale John C. Reilly w dramacie? Ostatnio tyle ról wioskowych głupków zaliczył, że mam wątpliwości. ALe nie skreślam. Poza tym czekam na "Drive", "Habemus Papam" i ten z Seannem Pennem (skrzyżowanie Farinellego + Bowie + każdy z członków kapeli KISS).!

    OdpowiedzUsuń
  3. wygra raczej na pewno "Tree of Life", tym bardziej, że są już pierwsze hurra optymistyczne recenzje, "Wee Need to Talk..." pewnie jednak coś dostanie (może dla aktorki?)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomashec - Sean Peen w THIS MUST BE THE PLACE wyraźnie pije do Roberta Smitha, wokalisty The Cure: http://3.bp.blogspot.com/_gKJKPU7wqX0/S_Uk1pmhY9I/AAAAAAAABX4/OCmOgoDVAus/s1600/a+cure_141124s.jpg

    Czy coś z tego wyniknie, czy jest do niego bardzo podobny "bo tak", to już się okaże

    OdpowiedzUsuń
  5. filmów nie widziałem, więc jest to wróżenie z fusów. Faworytem jest (chyba) film Malicka. Natomiast znając możliwości pewnych twórców na pewno nie można lekceważyć nowych dzieł Ceylana, Ramsey (nie mogę się doczekać na Tildę!) i być może Kaurismakiego. bracia Dardenne też pewnie utrzymają poziom, ale Palma zapewne już im się nie dostanie. Przyznam też, że całkiem interesująco brzmi dla mnie dołączony w ostatnie chwili, niemy "The Artist", choć niewykluczone, że okaże się jedynie ładnym ćwiczeniem stylistycznym.

    Zawsze pozostaje też kwestia jakiejś wschodzącej gwiazdy, która dostanie nagrodę znienacka.

    OdpowiedzUsuń
  6. tak znienacka to na przykład DRIVE Refna. Raz że facet kiedyś musi dostać jakąś większą nagrodę (może teraz?), a dwa już dawno Złota Palma nie powędrowała w kierunku czegoś, powiedzmy, o większym potencjale komercyjnym. No i Jankesi już dawno czegoś nie dostali.

    OdpowiedzUsuń
  7. "SKÓRA, W KTÓREJ ŻYJĘ. Kolejne smęty Pedro Almodovara? Ostatnio za facetem nie przepadam z prostego powodu: bo się wciąż powtarza, niczym nie zaskakuje i zwyczajnie przynudza. Teraz będzie inaczej, bo na bazie powieści „Tarantula” Thierry'ego Jonqueta (po raz pierwszy scenariusz nieoryginalny) i podobno z elementami horroru. Ciekawe."

    Mnie ciekawi dlaczego wszyscy piszą o tym filmie, że jest pierwszym zaadaptowanym tekstem przez Almodovara. Wcześniej "Kobiety na skraju załamania nerwowego" to była adaptacja sztuki teatralnej, a "Drżące ciało" brytyjskiego kryminału. To, że filmy a pierwowzory różnią się mocno nie oznacza, że do adaptacji nie doszło. Zresztą ten film też wydaje się tylko symbolicznie związany z książką (czytałem, a zwiastun jest co najmniej dziwny). O swoich problemach z adaptacjami reżyser opowiadał w wydanym u nas wywiadzie rzece. Zastanawiam się, czemu wszędzie jest powtarzany ten błąd? Bzdura powtarzana przez wszystkich staje się prawdą?

    OdpowiedzUsuń
  8. btw. jak już się czepiamy - Ceylan nie dostał Złotej Palmy tylko nagrodę za reżyserię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy, biję się w pierś, sugerowałem się błędnymi informacjami w jakimś miejscu, którego nie pamiętam.

    @ Albertino
    aj tam, aj tam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. @tomashec ("John C. Reilly w dramacie? Ostatnio tyle ról wioskowych głupków zaliczył, że mam wątpliwości.")

    Co nie znaczy, że nie miał ról dramatycznych - wcześniej choćby "Magnolia", "Hard Eight", ostatnio - "Cyrus", a teraz w nowym Polańskim.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem, wiem Karol, ale jakoś po prostu mam jego obraz jako kolesia Willa Ferrela, a jak tych dwóch jest w parze to koniec świata. Cyrus - za lekko, jak dla nie lajtowy dramat i lajtowa rola.
    A na Polańskiego czekam.

    OdpowiedzUsuń
  12. w sumie on nawet w depresyjnych godzinach byl taki.. suburbia fool ;(
    ale nie mozna ignorowac tego,ze aktor znakomity! moze wlasnie dlatego, ze jakos mu fizjonomia nie sprzyja

    OdpowiedzUsuń
  13. nie tak różowo z tą jakością u Miike, ale kilka perełek udało mu się spłodzić

    OdpowiedzUsuń
  14. pierwszy komentarz po filmie "Śpiąca Królewna" via Stopklatka:

    "Film Leigh to mistrzostwo suspensu, który jest podtrzymywany do ostatniej minuty; to film nazwany przez Jane Campion doskonałym, współczesnym kawałkiem egzystencjalnego kina, który szokuje, przeraża i fascynuje. Na canneńskiej widowni nie zabrakło żadnej z tych emocji."

    Brzmi nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  15. odbyło się kilka premier i całkiem nieźle to wygląda - "Habemus Papam" zdobył wielki poklask u publiczności i krytyków, "We Need To Know About Kevin" również się bardzo podobało, "The Sleeping Beauty" podobno odważne jest i znakomite. Jak na razie bracia Dardenne rozczarowali, bo miast surowości zaproponowali coś ładniejszego i tradycyjnego niż zwykle i to się nie spodobało.
    Sugeruję się tylko relacjami ze Stopklatki, bardzo przyzwoitymi zresztą.
    http://www.stopklatka.pl/imprezy/impreza.asp?ii=5976

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie opisałem austriackiego filmu "Michael", który zebrał również bardzo dobre recenzje. Ponadto francuskie "Polisse" okazało się mocne i dobrze zrobione. Za to ten obraz o prostytutkach "House of tolerance" słabuje. Jak do tej pory więcej jednak bardzo dobrych i znakomitych obrazów niż tych dobrych/przeciętnych.

    OdpowiedzUsuń
  17. na Gazecie przeczytałem jakoby TREE OF LIFE został wygwizdany. Na Stopklatce widniało jedno słowo - ARCYDZIEŁO.
    Jestem skołowany, ale niezmiernie ciekawy Malicka.

    OdpowiedzUsuń
  18. I tak wszystko blednie przy partyzanckiej akcji Von Triera ;) ...

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów