Steven Soderbergh należy do tych nielicznych twórców kina, którzy zawsze zaskakują. Jeśli nie samą fabułą, to na pewno formą. Tak jak nikt nie może się spodziewać Hiszpańskiej Inkwizycji, tak samo nikt nie wie, z czym wyskoczy Soderbergh. Bo co może łączyć takie filmy jak „Ocean’s 11” z „Che”, „Traffic” z „The Good German”, „Full Frontal” z „Solaris”, „The Informant” z „Out of sight”? Kompletnie nic. Za każdym razem są to swoistego rodzaju eksperymenty, z których niekoniecznie Soderbergh wychodzi obronną ręką, przynajmniej pod względem komercyjnym.
Już jesienią zaprezentuje swój nowy film, „Contagion”, który wygląda bardzo smakowicie, choć polski dystrybutor już na dzień dobry psuje danie nadając mu idiotyczny tytuł „Pandemia 3D”…
Na pewno od czasu „Ocean’s 13” nie miał do dyspozycji takiej śmietanki aktorskiej. W rolach głównych są bowiem i Kate Winslet, i Matt Damon, i Marion Cotillard, i Gwyneth Paltrow, i Jude Law, i Laurence Fishbourne, i Bryan Cranston. Na pewno tematyka jest bardzo nośna: walka ze śmiertelnym wirusem. Innymi słowy to świetnie opakowany action thriller z ciekawą zawartością obsadową.
Czy się uda, czy się sprzeda? Powinno. Mimo wpadek boxofficowych i tym samym kompletnego rozminięcia się z oczekiwaniami publiczności, szczególnie łasej na względy Stevena po sukcesie słynnej kryminalnej trylogii, Soderbergh robi wciąż swoje tzn. chwyta się pomysłów, na których wciąż ćwiczy swój reżyserski warsztat. Co ważne, wychodzi mu naprawdę nieźle, szczególnie jak się patrzy na jego dokonania na bieżąco. Dylogia o Che Guevarze okazała się być naprawdę niezłą biografią kultowego lewaka świata, unikająca patosu i zaangażowania politycznego. „The informant” z Damonem to świetne, leniwie toczące się kino kryminalne, a „Dobry Niemiec” był po prostu dobry. Na pewno porażką był pretensjonalny „The Girlfriend experience” o prostytucji, a tak poza tym nie jest z Soderberghiem źle, choć można mieć wrażenie, że słuch po nim zaginął.
Co więcej, facet idzie za ciosem. Po „Contagion” do kin wejdzie kolejny film o równie dużym komercyjnym potencjale - „Haywire”. Tym razem Ewan McGregor, Michael Fassbender, Michael Douglas, Matthieu Kassovitz, Bill Paxton i Antonio Banderas zagrają złych i dobrych w świecie wyspecjalizowanych jednostek policyjnych. Ale to nie gwiazdorzy będą świecić najmocniej, ale debiutantka, Gina Carano, mistrzyni kobiecego MMA, która ma skopać wiele męskich dup i to tak samo skutecznie jak Cynthia Rothrock.
Dzieje się u Soderbergha, dzieje!
Tak piszesz jakby gościu się rozkręcał, a chyba całkiem niedawno oświadczył światu, że reżyserka już mu spowszedniała i kończy karierę w tym fachu. Mam jednak nadzieję, że nakręci jeszcze parę dobrych produkcji.
OdpowiedzUsuńa tam kończy. Soderbergh to jeden z najbardziej płodnych twórców - na powyższych dwóch projektach zarobi swoje, na pewno żadne kokosy, ale facet jest na tyle zdolny, że nikt go łatwo puści, a i na większe wpadki jakościowe bym nie liczył :)
OdpowiedzUsuń