wtorek, 21 czerwca 2011

Autor: artu

Oto przekleństwo

znakomitych ekranizacji, gdzie wyjątkowo liczy się przyswajanie na poziomie fabuły, upajanie się kolejnymi zagadkami, wykręcanie kciuków w oczekiwaniu na co to będzie, co to będzie?!: nie wiem, co teraz robić, czytać czy czekać trzy sezony (lato, jesień, zima) na kolejny odcinek Gry o tron?

Proszę mnie zrozumieć, to prawdziwy dylemat: a nuż wsiąknę w książki, i już nigdy nie poczuję, co to znaczy prawdziwy cliffhanger, czekanie przez tydzień na następny odcinek tej telewizyjnej uczty? To niesprawiedliwe. Nie powinno się jednej, za przeproszeniem, rozkoszy, wymieniać na inną. Książki przeczytam w kilka tygodni, dołączając do grona wtajemniczonych oczekujących na kolejny tom, prędzej czy później potknę się o mur oczekiwania. Ja oczywiście bardzo lubię wyczekiwać, trzeci tom Mrocznych Materii Philipa Pullmana ustawił mi pół okresu dorastania, i jeśli miałabym się jakoś identyfikować pokoleniowo, to Harry Potter byłby jednym z ważniejszych punktów odniesienia, nie inaczej, czekanie jest super, ale nie kiedy wchodzi w drogę innemu, równie ekscytującemu oczekiwaniu, bo co ja mam niby zrobić? Jeszcze skończą serial na drugiej serii i nie będzie już żadnego wyboru. Przez trzy miesiące oglądałam co tydzień godzinę tego wspaniałego widowiska, i chcę więcej, chcę wiedzieć, co dalej. Ja wiem, że książki to inne medium, że więcej historyjek, że coś, ale bronię się jako Czytelniczka naiwna, którą rajcuje każde zaskoczenie w przekornym połączeniu z nienaruszalnym tempem, ten miluśki masochizm dawkowanej przyjemności... Chcę i nie chcę czekać do wiosny, mam nadzieję, że mi jakoś przejdzie w ciągu najbliższych dni, że nikt mi Starcia królów pod nos nie podstawi.
To naprawdę nie jest proste, kurde.

Z tą naiwnością czytelniczą rzecz jasna kokietuję, gdyż epickim szkicu na temat zdrady zaskoczenie gra rolę kluczową, zdrada musi zaskakiwać, bo w innym przypadku jaką byłaby zdradą? A właśnie tak opisałabym Grę o tron, gdybym musiała bardzo krótko i bardzo treściwie, nie, że władza, ale zdrada właśnie. W przeciwieństwie do poprzedniego wielkiego fantastycznego serialu HBO, Carnivale, Gra o tron w obecnej wersji mogłaby dziać się wszędzie i nigdzie, metafizyka to raczej mitologia, a knuć można wszędzie. Szalone puzzle relacji międzyludzkich, ciągłe zmiany pozycji, nieprzewidywalność najbliższych, okrucieństwo i pieszczoty przypadku (a będzie tego, jak mniemam, więcej i więcej!). Cynizm leje się z ekranu hektolitrami. Zdradza się przyjaciół, rodzinę, samego siebie także można zdradzić, ale nie będę złośliwa i nie pokażę palcem. Co ważne, trudno w tej kupie postaci kogokolwiek z kimkolwiek pomylić, ja np. mam problem z imionami, ale jakoś mi to nie przeszkadza, wdepnęłam w ten nieprzyjazny dyskurs i nawet mnie to rajcuje, tak sobie teraz myślę, że moimi ulubionymi bohaterami są karzeł, chłopczyca, kastrat i właściciel burdelu, ale wątpię, by się za to obrazili, skoro takie role grają i takie obracają na swoją korzyść (subversion power - whoa!!). HBO kocha odszczepieńców i wykluczonych, ładnie o nich opowiada: mimo nijakości Snowa bardzo lubię fragmenty na Murze. Korci też kazirodztwo Lannisterów i szalona mamuśka z dziesięciolatkiem przy cycu (siostra pani Stark, wiecie, która). Białowłosa księżniczka z oczodołami w środku głowy, która z postaci bodajże najbardziej irytującej awansowała na jedną z najbardziej intrygujących. Ileż tam mięsa do wyhodowania! Ile intryg! Ile bólu!
Pomocy!

14 komentarzy:

  1. Czytać. Książka zawsze będzie pełniejsza, bardziej złożona, nie ogranicza jej budżet ani producenci. Po prostu jest zbyt dobra, żeby ją sobie odpuścić, nawet jeśli serial jest bdb.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale ja już się przywiązałam do tych buzi na górze, no. stąd dylemat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też się przywiązałem, serial uważam za znakomity, ale cierpliwość cierpliwością: czekać kilka lat (?) na ten moment, w którym ktoś w końcu ukatrupi Joffrey'a - bez sensu. :) Książki już w drodze.

    OdpowiedzUsuń
  4. A Artu dalej ani słowem się nie zająknęła, że w serialu - już drugi raz! - pojawia się Joseph Dempsie. Pfi, fanka "SKINS"! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam to samo co Arte, ale biorąc pod uwagę, że twórcy każą nam czekać do wiosny 2012, to jestem pewien, że oboje się w końcu przełamiemy i serię przeczytamy ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. mów za siebie!
    ...NOT.


    @ Crov

    chciałam krótko, zauważyć zauważyłam oczywiście, i jego spotkanie z aryą bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli przeczytasz powieści, serial może na tym stracić. Nie dlatego, że kolejne odcinki nie przyniosą Ci już zaskoczeń. To betka. Kłopot w tym, że znając książki oglądasz serial nie jak dzieło swoiste, ale jak ekranizację, wobec której masz już oczekiwania i obawy. Oglądasz go, a w każdym razie ja oglądam w sposób skażony lekturą. I w efekcie nie wiem, czy ten serial jest dobry, czy mi się podobał. Siadałem przed telewizorem i gapiłem się na ilustrację powieści. To wcale nie jest dobra sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytaj Arte, czytaj. Ja zacząłem czytać po dwóch odcinkach. Najpierw czytałem tak, żeby nie przegonić serialu, ale nie mogłem się powstrzymać. I już jestem w połowie "Starcia Królów". I powiem Ci, że choć serial znakomity, to jednak do książki trochę mu brakuje.

    A najbardziej irytują sceny wprowadzone dodatkowo do fabuły. Jak przeczytasz, będziesz wiedziała o których mówię ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ agrafek

    no właśnie no właśnie no właśnie
    (jak dobrze, że mam stos innych książek przy łóżku. np. "ka" roberto calasso :P)


    @ hops

    wiem że powieść jest pisana głównie z pkt widzenia starków. a ja tak lubię jak kastrat i właściciel burdelu włóczą się po pałacowych salach, spiskując!

    OdpowiedzUsuń
  10. "biorąc pod uwagę, że twórcy każą nam czekać do wiosny 2012, to jestem pewien, że oboje się w końcu przełamiemy i serię przeczytamy ;)."

    Ale seria też nie jest przecież kompletna, więc tak naprawdę nie rozumiem całego dylematu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. "wiem że powieść jest pisana głównie z pkt widzenia starków. a ja tak lubię jak kastrat i właściciel burdelu włóczą się po pałacowych salach, spiskując!"

    Żadne tam z "pkt widzenia starków". Tutaj nie ma czegoś takiego, formuła książki na to nie pozwala. Każdy rozdział jest pisany z perspektywy jakiejś postaci, a są to zarówno negatywni jak i pozytywni bohaterowie. Zresztą taki prosty czarno-biały podział stopniowo zanika.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Jakuzzi

    "Ale seria też nie jest przecież kompletna, więc tak naprawdę nie rozumiem całego dylematu. ;)"

    a co ma ta kompletność do rzeczy?


    @ TD

    "Żadne tam z "pkt widzenia starków". Tutaj nie ma czegoś takiego, formuła książki na to nie pozwala. Każdy rozdział jest pisany z perspektywy jakiejś postaci, a są to zarówno negatywni jak i pozytywni bohaterowie. Zresztą taki prosty czarno-biały podział stopniowo zanika."

    wiki mówi, że głównie z pkt widzenia starków, karła i białowłosej o głębokich oczodołach (nie wiem czy w książkach ma głębokie oczodoły). nie wiem o co ci chodzi z pozytywnymi i negatywnymi bohaterami, ja nic o takim podziale nie pisałam, więc mi takich sądów nie imputuj!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeżeli tak pisze w wiki, to pewnie o "Grze o tron", wtedy to jeszcze by się zgadzało. A chodziło mi o to, że sporo miejsca w książkowej sadze poświęcono zarówno "tej drugiej stronie" jak i innym postaciom, których początkowo nie ma bądź przewijają się na drugim planie. Więc proszę mi nie imputować, że coś tobie imputuje!

    OdpowiedzUsuń
  14. chodziło mi o tych pozytywnych/negatywnych bohaterów :P tak samo z "drugą stroną", dla mnie tam są różne wątki, ale stron raczej nie.

    OdpowiedzUsuń

Najpopularniejsze posty Fetyszystów